-Czekasz na coś?
Powiedział nagle Sanchez przysuwając dziewczynę bliżej siebie.
-Nie kurwa, tak o sobie stoję, wiesz?!
Odpowiedziała mu ze złością w głosie i wyrwała się z jego objęć.
Nie trwało to długo, gdy już miała zamiar oddalić się od niego, poczuła, że złapał ją za rękę. Szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i znów ją objął.
-To fajnie, że tak o sobie stoisz.
Powiedział do niej po czym spojrzał głęboko w jej oczy.
-Jak masz się tak mną bawić, to lepiej mnie puść...
Mówiła próbując się wyrwać z jego objęć. Kątem oka nadal widziała mężczyznę z aparatem w ręku.
-Mi się wydaje, że to ty się mną bawisz...
-Tak? Ale to nie ty czekasz na pocałunek.
Odrzekła mu.
-A ty czekasz na pocałunek?
Myślała, że zwariuje! Ten chłopak był tak bezczelnie pewny siebie, że miała ochotę uderzyć go w twarz, ale z drugiej strony tak bardzo chciała w końcu poczuć smak jego ust.
-Nie kurwa, na zbawienie czekam! Weź czasem Sanchez pomyśl...
Odrzekła.
Zapanowała cisza. Patrzyli sobie tylko w oczy. Z Susanny powoli uchodziło nagromadzone powietrze przy zdenerwowaniu, Alexis tylko uśmiechał się patrząc w ciemne oczy blondynki.
-Dobra, poddaje się...
Mruknęła pod nosem i spuściła głowę.
-Ej, ej...
Powiedział ciepłym głosem Alexis i podniósł jej głowę do góry.
-Jesteś bardzo rozkapryszonym i rozpieszczonym dzieckiem.
-Co?!

-Zawsze musisz mieć to co chcesz, w ogóle nie myślisz o innych.
-Czyli mam rozumieć, że ty nie chcesz mnie całować?
-Nawet nie wiesz jak bardzo chce...
-To na co czekasz?
I w tym momencie spełniło się jej największe marzenie(jak na tą chwilę). Jej usta i usta Alexisa zetknęły się. Chciała, żeby ta chwila trwała jak najdłużej.
-Jedziemy?
Spytał się po chwili Alexis delikatnie puszczając blondynkę. Ona tylko kiwnęła potwierdzająco głową.
Gdy siedzieli w samochodzie i jechali w stronę domu Sancheza, rozejrzała się jeszcze raz. Mężczyzna z aparatem nadal tam stał i tylko robił zdjęcia odjeżdżającemu już białemu Audi. Wszystko szło zgodnie z planem.
-Znowu się ze mną bawisz?
Spytał się Alexis, gdy już prawie byli pod jego domem.
-Całą drogę nie odezwałaś się ani słowem, tylko wlepiłaś te swoje piękne ślepia w szybę i nic.
Kontynuował zerkając na nią kątem oka.
-Nawet Sanchez nie wiesz jaka ta zabawa jest dla mnie trudna...
Mruknęła pod nosem. Czuła, że nie podołała zadaniu. Czuła, co tu ukrywać, czuła, że powoli zakochuje się w Sanchezie... Widziała, że jeśli spędzi z nim tą noc, to wpakuje się na dobre. A tego nie chciała. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego...
***
Po półgodzinie dojechali do domu Alexisa. Zastanawiała się tylko, czy nie spotkają Laii w domu. To byłaby bardzo dziwna sytuacja, na szczęście tak się nie stało.
-Rozgość się.
Powiedział Alexis zamykając za sobą drzwi wejściowe.
-Chcesz coś do picia?
Spytał się podchodząc do lodówki.
-Zdaję się na Ciebie!
Odpowiedziała mu stojąc w salonie.
Na ścianie, zaraz obok kamiennego kominka wisiało wiele zdjęć. Alexis ma naprawdę dużą rodzinę, tyle ludzi tam było. Ale udało jej się ujrzeć też kilka znajomych twarzy. Zauważyła kilku piłkarzy. Musi naprawdę dobrze czuć się w tej drużynie, skoro nawet w jego domu jest obecna.
-Proszę.
Usłyszała głos za swoimi plecami. Był to Alexis z kolorowym napojem w ręku. Nie żałował alkoholu w nim...
-Za udany wieczór.
Dodał i upił łyka.
-Może... Odprowadzisz mnie po domu?
Alexis świetnie wczuł się w rolę przewodnika. Dokładnie oprowadzał po całym domu i opowiadał o nim.
-Alexis... A mogę zadać Ci pytanie?
Spytała, gdy byli w jego sypialni. Wielka, jasnofioletowa sypialnia, z wielkim łożem i lustrem na pół ściany. Bardzo piękna i elegancka.
-Pewnie, nie krępuj się.
Odpowiedział jej i położył się na łóżku.
-Bo...
Długo zastanawiała się się, czy zadać mu to pytanie, wiedziała, że może tym zepsuć to wszystko co udało jej się zdobyć przez te kilka dni. Ale z drugiej strony wiedziała też o paparazzim, który zrobił im zdjęcia jak się całują. W sumie nic nie traciła, warto spróbować.
-Gdzie jest Twoja dziewczyna?
Spytała zerkając na niego. Zauważyła, że się zdenerwował. Zrobił się lekko czerwony na twarzy i otworzył lekko usta. To pytanie na pewno go zdziwiło.
-Moja dziewczyna?
Spytał udając głupiego. Nie przypominał sobie, żeby jej o niej mówił.
-No... Ta taka ładna blondynka, z którą rozmawiałam jak byłam u Ciebie w domu pierwszy raz...
-No... Jak widzisz, nie ma jej.
Odrzekł siadając na łóżku. Cały czas patrzył na blondynkę, nie chciał palnąć jakiegoś głupstwa, by jej nie spłoszyć. Lecz wiedział, że już jest na straconej pozycji.
-Ale gdzieś jest, nie byłaby chyba zadowolona, gdyby wiedziała, że przyprowadzasz sobie do domu jakieś obce dziewczyny...
-Hej, hej...
Zaczął i podszedł do niej.
-Ty nie jesteś obca.
Złapał ją za rękę i spojrzał w jej oczy. Dolores miała rację, potrafił oczarować dziewczynę. Czuła, że na dobre się w nim zadurzyła... Ale to nie miało być tak!
To on miał się w niej zakochać, on miał mieć złamane serce i zepsuty związek... Póki co, to ona będzie stąd wyjeżdżać ze łzami w oczach... Ale ma nadzieję nie zakochać się jeszcze bardziej.
-Tak? To jaka jestem?
Pytała stojąc przed Chilijczykiem z rękami założonymi na piersiach. Chciała zacząć grać niedostępną. Ale słabo jej to wychodziło, bo za każdym razem jak słyszała głos chłopaka, lub czuła go na swoim ciele, kolana same jej miękły.
-Jesteś wyjątkowa, cóż więcej będę mówił...
-Wszystkim tak mówisz?
-Jakim wszystkim?
-No wiesz, jesteś sławnym piłkarzem, masz dużo pieniędzy, wygląd też jako taki masz, nie wierzę, żebyś cały czas był wierny jednej.
Mówiła do niego.
-Tak? co jeszcze mi o mnie powiesz, czego sam nie wiem?
Myślała, że chłopak po usłyszeniu jej słów, chłopak zdenerwuje się na nią lub nawet każe jej opuścić jego dom. Jednak tak się nie stało... Jakby tego było mało, objął ją w pasie i bardzo blisko przysunął ją do siebie.
-No na przykład to, że jesteś cholernym chamem! Chamem, który jest tak pewny siebie, że czasem aż szkoda słów!
Mówiła podniesionym na niego. Alexis tylko delikatnie odrzekł
-Tak? Ciekawe kiedy?
-Kiedy?! Teraz na przykład! Ja na Ciebie tutaj krzyczę, mówię, że jesteś okropny, a ty tylko stoisz, przytulasz mnie i zabijasz tym swoim nieziemskim uśmiechem!
Nie usłyszała odpowiedzi, tylko śmiech Sancheza.
-No i z czego się śmiejesz?!
-Z Ciebie śliczna. Tak pięknie wyglądasz jak się denerwujesz.
-Jezu! Sanchez! Czy ty byś mógł być choć przez chwilę poważny?! I powiedzieć co tak naprawdę myślisz?!
-Co tak naprawdę myślę? Dobra, powiem Ci, co tak naprawdę myślę. Nigdy, ale to nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty. Wszystkie, które znałem leciały na moje pieniądze i na wygląd, tak jak mówiłaś. Naciągały mnie na drogie prezenty, ciągle tylko mnie wykorzystywały. Taka "miłość" zwykle nie trwała dłużej niż pół roku. Nigdy nie byłem naprawdę zakochany. Nigdy nie czułem tych tak zwanych "motylków w brzuchu". Nigdy nie denerwowałem się przy dziewczynie, nigdy nie pociły mi się ręce i nigdy nie miałem sucho w gardle przy rozmowie z nią. Nigdy aż do teraz. Aż do poznania Ciebie. Jesteś naprawdę inna, wyjątkowa. Nie wiem jak ty to robisz, ale zapragnąłem Cię od samego początku. Gdy zobaczyłem Cię na środku ulicy zbierającą te puste kartki, a wiatr rozwiewał te Twoje blond włosy, wiedziałem, czułem to, czułem, że będę przez Ciebie cierpiał. Ale zaryzykowałem. I wiesz co? Bardzo się cieszę. Nawet jeśli nic między nami miałoby nie być, to i tak jestem szczęśliwy, że Cie poznałem. Że mogłem choć przez chwilę być przy Tobie. A wiesz czemu? Bo zakochałem się w Tobie od samego początku. Kurwa Susanna, ja naprawdę nie wiem jak mam się teraz zachować, co powiedzieć... Bo mimo tego, że miałem tak wiele kobiet w swoim życiu, ty jesteś pierwsza, do której tak naprawdę poczułem coś głębszego... I nawet jeśli to dla Ciebie nic nie znaczy, to w porządku, nie chcę się narzucać, bo wiem jakie masz wyrobione zdanie o mnie. Tak jak powiedziałaś, cham, cham zadufany w sobie. Ale gdybyś poznała mnie głębiej, poznałabyś prawdziwego Alexisa, nie tego bogatego piłkarza grającego w największym europejskim klubie, a tego chłopca grającego boso w Tocopilli. Takiego jaki jestem, ale nikt nie ma ochoty mnie poznać... To smutne, ale jestem już do tego przyzwyczajony. Takie życie...
Zakończył.
Nie miała pojęcia.
Nigdy by nie przypuszczała, że jest on takim wrażliwym, ciepłym chłopcem, któremu brakuje prawdziwego uczucia. Tak bardzo chciała oddać mu swoje serce, tak bardzo...
-Alex... Przepraszam Cię.
Powiedziała do niego i mocno wtuliła się w jego ciało.
-Co się dzieje? Za co ty mnie przepraszasz?
-Przepraszam.
Dodała raz jeszcze i pocałowała Chilijczyka. Nic więcej nie mogła zrobić...
-Susi, co jest?
Spytał Alexis kładąc swoje ręce na policzkach blondynki.
-Nie chciałam, przepraszam.
Odrzekła, a do jej oczu zaczęły powoli napływać łzy.
-Susi...
-Daj mi chwilę.
Powiedziała i weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi. Nie miała pojęcia co teraz zrobić. Miała mętlik w głowie. Z jednej strony miała swoje zlecenie, i pieniądze, których tak bardzo potrzebuje i przyjaciółka plus złamane serce. Z drugiej strony Alexis, jakby nie było pieniądze i to o wiele więcej niż kilka tysięcy i co najważniejsze, miłość... Ale brak przyjaciółki... Co jest ważniejsze? Miłość? Czy przyjaźń?
***
Poprawiła makijaż, który jej się lekko rozmazał i już w dobrym nastroju wyszła z łazienki.
-Nie jesteś na mnie zły?
Spytała opierając się o futrynę drzwi.
Sanchez leżał na łóżku i patrzył się w sufit, lecz gdy ujrzał blondynkę, jego oczy automatycznie powędrowały na nią.
-Nie potrafię być na Ciebie zły... Chodź do mnie.
Wyciągnął rękę w jej kierunku.
-Wiesz, nie chcę, żebyś więcej płakała z mojego powodu.
Zaczął, gdy dziewczyna siedziała obok niego.
-Płakałam przeze mnie... Przez moją głupotę. Ty tutaj nie zawiniłeś. No, może troszkę... Ale i tak cała wina stoi po mojej stronie.
-O czym ty mówisz?
-Nie mogę Ci powiedzieć... Może kiedyś, ale na pewno nie teraz...
Dokończyła i wstała z łóżka.
-Muszę już iść...
Dodała i zerknęła w stronę drzwi.
-Hola, hola! Nigdzie Cię teraz samej nie puszczę, zapomnij. Zobacz która godzina!
Zegarek stojący na stoliku nocnym wskazywał godzinę dwudziestą trzecią czterdzieści osiem.
-Poradzę sobie. Jestem dużą dziewczynką, nie musisz się o mnie martwić.
Odpowiedziała mu i po przesłaniu sztucznego uśmiechu wyszła z pokoju.
-Ej! Ej! Gdzie ty idziesz!
Krzyczał biegnący za nią Alexis.
-Jeśli tak bardzo chcesz wrócić do domu, odwiozę Cię. Poczekaj, wezmę kluczyki.
-Nie, Alexis, nie trze..
Nagle poczuła, jak traci równowagę. Zakręciło jej się mocno w głowie, zaczęła gorzej widzieć i słyszeć. Czuła się jakby byłą kompletnie pijana. Na szczęście nie trwało to długo. Bo już po chwili bezwładnie osunęła się na podłogę, zemdlała.
*********************
Uff :D
I jest ostatni tegoroczny rozdział, następny dopiero w 2014r. Hehhe, jak to fajnie brzmi ^^
Dobra, mi osobiście bardzo podoba się ten rozdział, mam nadzieję, że Wam też :)
To do