piątek, 3 stycznia 2014

X. Ja zawsze będę...

Pora wracać. Znowu wylatuje z Barcelony z myślą, że to miasto przynosi jej tylko pecha.
-Wzięłaś wszystko?
Pytała Dolores, gdy stały w lotniskowym korytarzu.
-Chyba tak...
Odpowiedziała bez entuzjazmu.
-Ej, co ty taka smutna? Ciesz się! Wracasz do braci, za kilka godzin ich zobaczysz, masz cztery tysiące w kieszeni, same plusy!
Mówiła zadowolona.
-Masz rację.
Odrzekła i sztucznie się uśmiechnęła. Tak bardzo chciała ostatni raz zobaczyć Alexisa, chciała się do niego przytulić, lub chociaż go usłyszeć. Wiedziała, że to się nie stanie.
-Zobaczymy się wkrótce, odwiedzę Cię w Londynie.
Mówiła na pożegnanie Dolores.
-Dziękuję Ci za wszystko.
Odpowiedziała Susanna i wtuliła się w ciało przyjaciółki. Tak bardzo czuła się samotna, cierpiała. Miała tylko ją przy sobie. Szkoda tylko, że nie wiedziała, ze to przez nią teraz cierpi...
-Idź już, bo Ci samolot odleci.
Dodała i pomachała przyjaciółce na pożegnanie.
Szła już w kierunku bramek, gdy poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przez ten ułamek sekundy, gdy nie wiedziała kto to, modliła się, błagała, by był to Alexis. Niestety ona bardzo rzadko dostaje to co chce.
-Susanna?
Spytał wysoki brunet stojąc naprzeciwko niej.
-Tak? A pan to...?
Pierwszy raz widziała tego człowieka na oczy, nie miała pojęcia co od niej chce i skąd zna jej imię.
-To jest teraz mało ważne, Alexis kazał mi to Tobie przekazać.
Dodał i wyciągnął z torby pudełeczko. Nieduże, czerwone pudełeczko.
Nic mu nie odpowiedziała, nie wiedziała co ma powiedzieć. Wzięła pudełko do ręki i już chciała je otworzyć, gdy powstrzymał ją chłopak.
-Nie, nie otwieraj! Alexis prosił, byś zrobiła to już w samolocie. To taka jego ostatnia prośba do Ciebie, spełnisz ją?
-Postaram się.
Odpowiedziała i już do jej oczu zaczęły napływać łzy.
-Hej, mała, nie płacz...
Zaczął mężczyzna i delikatnie przytulił drobną blondynkę.
-Alexis nie koloryzował mówiąc, że jesteś śliczna...
Mówił.
-Opowiadał Ci o mnie?
Spytała z nadzieją w oczach. Nie sądziła, że komukolwiek o niej powiedział. Myślała, że to wszystko było dla niego tylko grą, zabawą...
-Coś tam wspomniał, w końcu się kumplujemy.
Odrzekł puszczając blondynkę.
-Jestem Marc, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Alexis na pewno by tego chciał.
Powiedział i pocałował blondynkę w policzek
-To od niego, prosił mnie o to.
Dodał z uśmiechem na ustach i po życzeniu dziewczynie szczęśliwej podróży oddalił się od niej.
Teraz nie zostało jej już nic, jak wsiąść do samolotu i wrócić do Londynu. Chciała w końcu zobaczyć swoich braci. Mimo tych ciągłych kłótni, sprzeczek, bardzo za nimi tęskniła. Nawet za Chrisem.
***
Zajęła swoje miejsce, ostatni raz wyjrzała przez okno, chciała jeszcze raz spojrzeć na Barcelonę. Miasto, które przynosi jej tyle smutku, tyle rozczarowań, a mimo to tak bardzo je kocha.
W rękach cały czas trzymała pudełeczko, które dał jej Marc. Bała się go otworzyć. Bała się tego, co może tam zobaczyć. Bała się tego, że to coś może jeszcze bardziej wzbudzić ogień uczuć, które żywi do Sancheza. On tak dobrze wiedział jak to zrobić... Wiedział jak dobierać słowa, jak się zachować, by dziewczyna traciła przy nim głowę. Trzymając pudełeczko zamknęła oczy i mimowolnie zasnęła.
***
Obudził ją głos kobiety, mówiący, że samolot szczęśliwie wylądował na miejscu. Leniwie podniosła się z fotela i razem z resztą pasażerów wyszła z pokładu samolotu. Po odebraniu swojej torby udała się w stronę poczekalni. Rozglądała się i szukała któregoś ze swoich braci.
Niestety, nie widziała żadnego.
Zapewne Ben zapomniał powiedzieć o zmianie planów Jack'owi. Bo przecież Ben to Ben, to było do przewidzenia.
-Susanna!
Usłyszała krzyk, gdy była już niemal przy wyjściu z lotniska.
Odwróciła się, a uśmiech sam pojawił się na jej twarzy.
-No wreszcie Cię znalazłem!
Mówił podchodząc bliżej blondynki.
-Fajnie Cię widzieć, Jack.
Dodała przytulając się do brata.
-Daj tą torbę, wracamy do domu.
Odpowiedział jej. Razem wyszli z lotniska i poszli w stronę samochodu.
-No, to opowiadaj, jak było?
Spytał, gdy wsiedli do samochodu.
-Było w porządku, ale cieszę się, że jestem już w domu.
***
W mieszkaniu jak zwykle bez zmian. Nadal ten sam syf. Standard. Nie do pomyślenia było to, że w czwartkowy wieczór, w domu byli wszyscy. Może zrobili to specjalnie dla Susanny? Niee... Po prostu nie mieli ciekawszych zajęć, więc zamulali w domu.
Po zjedzeniu wspólnej kolacji i opowiedzeniu wszystkiego co działo się w Barcelonie poszła się rozpakować. Oczywiście nie powiedziała braciom prawdy. Nie mogła im powiedzieć, że za pieniądze rozbiła związek piłkarzowi, wylądowała w szpitalu i nieszczęśliwie się zakochała. Wymyśliła równie barwną i ciekawą opowieść.
Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. W domu się rozluźniło, gdyż Chris poszedł pobiegać, a Ben do pracy. Zostali tylko Jack, leżący na kanapie w salonie i Susanna wyciągająca ciuchy z  torby w swoim pokoju.
Cieszyła się, że to już wszystko za nią. Zdała sobie sprawę, że będąc w domu, ani razu nie pomyślała o Sanchezie. Musiała po prostu wyjechać z Hiszpanii i teraz wszystko wydaje jej się łatwiejsze i bardziej możliwe. Jest przekonana, że za kilka dni, czy tygodni kompletnie zapomni o Sanchezie i będzie on tylko wspomnieniem, do którego nie chętnie będzie wracała. W końcu on się tylko nią bawił. Tak to sobie tłumaczyła...
Chowając torbę do szafki, potknęła się o coś i uderzyła lekko ramieniem w drzwi. Dobra, nie lekko, cholernie ją to bolało, ale już za chwilę przestało. Przestało, gdy przypomniała sobie o pudełeczku, które dał jej Marc. Podniosła je z ziemi i usiadła na łóżku.
Nie była pewna, czy powinna je otworzyć. Może lepiej będzie, jak nie dowie się co Sanchez chciał jej przez to przekazać. Może dzięki temu nie będzie więcej cierpiała i będzie szczęśliwsza.
Jednak długo nie wytrzymała, już po chwili delikatnie otworzyła pudełko.
Pierwsze co rzuciło jej się w oczy, to twarz Sancheza. Było tam kilka ich wspólnych zdjęć. Byli na nich tacy szczęśliwi. Uśmiech sam pojawiał jej się na twarzy, gdy widziała jego krzywą mordę. Brakowało jej tego...
Była tam jeszcze jedna kartka. Wyciągnęła ją i ujrzała swój medalik. Nawet nie zauważyła,  że go zgubiła. Zapięła go z powrotem na szyi i wzięła kartkę do ręki.
Zaczęła czytać.

Mam nadzieję, że nie czytasz tego na lotnisku w Barcelonie, bo mogłabyś zrobić jeszcze coś głupiego. Jesteś już w domu lub samolocie? Tak, to dobrze. Cieszę się, że posłuchałaś się Marc'a, cieszę się, że ten idiota nie poplątał moich słów i dobrze Ci wszystko powiedział... W ogóle po co ja Ci to piszę...  Nawet nie wiesz jak mi trudno teraz skleić jakieś mądre zdanie... Stresuję się niemal tak samo, jakbym z Tobą rozmawiał. Jakby te Twoje brązowe ślepia wlepiały się we mnie i onieśmielały mnie swoim wyglądem. Ty cała mnie onieśmielasz, ale pewnie teraz nie ma to dla Ciebie znaczenia, może zmieni się to, gdy przeczytasz te kilka słów, które tak bardzo chciałbym osobiście powiedzieć, ale sama wiesz jak wyszło...
Na początku tam w środku jest Twój medalik. Nie wiem w jaki sposób, ale zgubiłaś go u mnie. Leżał w sypialni pod łóżkiem. Bardzo chciałem go zatrzymać, by mieć choć jakąś pamiątkę po Tobie, ale stwierdziłem, że to nie będzie uczciwe. Oddaję Ci więc go, ty i tak zawsze będziesz w moich wspomnieniach.
Susi...
Nie wiem nawet od czego zacząć...
To może zacznę najprościej... Kurwa Suss, kocham Cię... Nie wiem jak ty to robisz, serio nie wiem! Myślę o Tobie cały czas! Dzień i noc! Nigdy jeszcze czegoś takiego nie czułem, zresztą ty wiesz, mówiłem Ci już. I wiem też, że dla Ciebie to nic nie znaczy.
Nie mam pojęcia, co Dolores Ci o mnie naopowiadała.  Wiedz, że jest to nieprawda. Ona kłamie na każdym kroku. Krzywdzi wszystkich. Mnie również skrzywdziła.
Pewnie to ona naopowiadała Ci, że bawię się kobietami, że jestem nieczułym chamem nie mającym uczuć. To nie prawda. Miałaś przez moment okazję poznać tego prawdziwego Alexisa, czy on taki był?
Jestem tego pewien, że Dolores nic nie mówiła Ci o tym, jak mnie oszukała.
Ja Ci to powiem, nie dla siebie, byś mnie pokochała, byśmy mogli być razem. Powiem Ci to dla Ciebie. Byś miała świadomość jaka jest Dolores. Jak Ciebie oszukała...
Kiedyś z nią byłem. To zapewne wiesz. Ufałem jej. Ty jej pewnie też ufasz. Nie dość, że mnie okradła, to jeszcze zostawiła ze złamanych sercem. Nie słyszałaś tej historii? Cóż, po co ona miałaby Ci to mówić. Taki epizod w jej życiu... Ona się wzbogaciła, ale tylko o rzeczy materialne. Ja za to zyskałem naukę, że nie warto bezgranicznie ufać ludziom. Że każdy, nawet ten, którego byś w ogóle nie podejrzewał może Cię zranić.
Nie wiem dlaczego ona kazała Ci zniszczyć mój związek z Laią... Ale w sumie dziękuję jej za to. Mimo wszystko jestem jej wdzięczny. Bo poznałem Ciebie. To otworzyło mi oczy. Związek z Laią i tak nie miał sensu. Było źle już przez pewien czas, ale baliśmy się go zakończyć, tak jakbyśmy się bali samotności. Ale lepiej być samotnym, niż się oszukiwać, że jest się z kimś szczęśliwym.  Ja Dolores wybaczyłem. Nie mam jej tego za złe. Nie miałem, aż do tego momentu jak zobaczyłem ją z Tobą. Ja przez nią mogę trochę pocierpieć. Jestem twardy, dam radę. Ale nie pozwolę byś ty przez nią cierpiała. Nie chcę, byś cierpiała z mojego powodu...
Susi, nie będę Ci mówił, jak bardzo chcę być z Tobą. Ty dobrze to wiesz. Ale jest coś, czego chce bardziej. Najbardziej chcę tego, byś była szczęśliwa. Ze mną, czy beze mnie, masz być szczęśliwa. Obiecujesz mi to?
Ja będę czekał. Wiem, że takie gadanie jest głupie i przereklamowanie. Ale ja jeszcze nigdy nie czułem czegoś takiego. Nigdy nie czułem się tak przy kimś. Nigdy, dopóki nie poznałem Ciebie. Ty jesteś wyjątkowa. Ktoś, to kiedyś zdobędzie Twoje serce, będzie wielkim szczęściarzem. Cholernym szczęściarzem. Bo mało kto może mieć prawdziwy skarb przy sobie. Ty jesteś skarbem dla mnie.
Nie chcę naciskać, mówiąc, że musisz być ze mną, nie chcę Cię szantażować, że bez Ciebie zwariuję i coś sobie zrobię. Choć uwierz, czasem jest blisko.
Masz być szczęśliwa, ze mną, czy bez ja to uszanuję.
Pamiętaj, że zawsze możesz zadzwonić, żeby chociaż porozmawiać o pogodzie czy o polityce. Czymkolwiek, byle porozmawiać.
Ja zawszę będę...


Alexis

****************


No i dotrwaliśmy do końca tego opowiadania. 
 Podobało się? ^^.
Jest ono mega pokręcone i dziwne... Właściwie takie trochę jak ja, ale tylko troszkę :3
Może wymyśliłam do niego nieco dziwne zakończenie, bo powinnam coś wyjaśnić i wgl, a ja wyleciałam z jakimś listem, ale to była moja pierwsza myśl i nie chciałam jej zmieniać. Mi się bardzo podoba :)
Dziękuję Wam, że byłyście przy każdym nowym rozdziale, że komentowałyście, a komentarze naprawdę dużo dają. Aż lepiej się pisze ze świadomością, że ktoś to czyta i mało tego! Że to się komuś podoba. Serio, fajne uczucie :)
Dzięki raz jeszcze <3
A,  i chciałam wspomnieć jeszcze coś o nowym blogu, bo już pojawiały się pytania pod poprzednim rozdziałem. Więc tak.
Póki co zastanawiam się nad trzema opcjami. 
Wrócenia do bloga o Pique i Shakirze, o tego --> http://panipodziekujemy.blogspot.com/ 
Tak bardzo spodobało mi się to opowiadanie, które właśnie zakończyłam, że wpadłam również na pomysł kontynuowania go, to druga opcja. 
A trzecia, to zupełnie nowe opowiadanie :)
I teraz mam do Was prośbę, jako że ja nie jestem w stanie się zdecydować, proszę Was o pomoc. 
Waszym zdaniem, którą opcję powinnam wybrać?

KOOOONIEEEEC :D

Laylla

czwartek, 2 stycznia 2014

IX. Niby przyjaciel, jednak wróg...

Pogotowie przyjechało już już po kilku minutach. Gdyby nie to, mogło się to wszystko o wiele gorzej skończyć. Jak to lekarz powiedział, doszło do zatrzymania pracy serca, kilka minut dłuższego czekania, a Susanna mogłaby się już więcej nie obudzić.
-Panie doktorze, co z nią?
Pytała przerażona brunetka, gdy ujrzała starszego mężczyznę wychodzącego z sali blondynki.
-Teraz jest stan jest stabilny. Musimy jeszcze zrobić całą resztę niezbędnych badań, by sprawdzić co było przyczyną zatrzymania akcji serca.
Odpowiedział.
-Mogę do niej wejść?
-Tak, ale proszę jej długo nie męczyć, musi odpocząć.
Delikatnie odchyliła drzwi od sali. Blondynka leżała w jednoosobowym łóżku zaraz przy oknie. W sumie nic więcej w tym pokoju nie było  po za tym. Tylko stolik i dwa krzesła. Luksus.
-Suss... Mogę?
Spytała.
-Wchodź.
Odpowiedziała półgłosem.
Dolores usiadła na krześle obok łóżka.
Wyglądała całkiem normalnie, no może po za tym, że była strasznie blada.
-Jak się czujesz?
Pytała.
-Nie najgorzej, czasem coś poboli, ale tak to da się wytrzymać.
-To kamień z serca! Lekarz mówił, że dłuższa chwila zawahania i nie było by tak kolorowo. Miałaś dużo szczęścia. Dłuższe niedotlenienie mózgu i wiesz...
-Dobra, ale nic mi nie jest, wszystko w porządku. Noc tu spędzę i rano wracam do domu.
-Przecież Cię nie wypuszczą!
-Nie mieszkam na stałe tutaj, chyba nie mogą mnie tutaj przetrzymywać, prawda?
Nie miała pojęcia czy mają takie prawo czy nie, wiedziała, że jutro musi wrócić do Londynu.
***
Noc minęła bardzo spokojnie. Żadnych ponownych ataków. Wszystko dobrze. Następnego rana zrobili kolejne badania, jednak nie mieli pojęcia czym było to spowodowane.
-Pani Maxwille...
Zaczął lekarz.
-Nie potrafimy jednoznacznie stwierdzić, co było spowodowane zatrzymaniem pracy serca. Prawdopodobnie to przez stres i zdenerwowanie, powinna pani teraz się zrelaksować i odpoczywać. Ale męczy mnie jeszcze jedno pytanie... Jadła pani ostatnio coś, na co jest pani uczulona?
Chwila zawahania. Zawsze jadła wszystko to, na co miała ochotę i nie było z  tym żadnych problemów.
-Nie, raczej nie....
-To inaczej, nie jadła pani ostatnio czegoś nowego?
Znów się zastanowiła... No przecież! Ta kolacja z Sanchezem! Tam musiało coś być, co to spowodowało...
-Wie pan, jadła ostatnio nowe danie, ale nie wiem co w nim było, nie ja je wybierałam...
-Dobrze. Prosiłbym teraz panią, by pani się jak najszybciej dowiedziała. Będziemy musieli jeszcze raz zrobić badania pod względem alergii. Jeżeli sprawdzi się to co przypuszczam, to przez pewien czas będzie pani musiała przyjmować leki, ale już po kilku dniach będzie musiała po prostu zrezygnować z jedzenia tej rzeczy. To ja teraz dam pani chwilę, a pani niech wykona telefon i się dowie.
Zakończył lekarz i wyszedł.
Ostatnią rzeczą jaką chciała teraz robić, to dzwonić do Sancheza i mówić mu, że jest w szpitalu. Nie chciała, żeby się nad nią litował i mówił, że to jego wina, że leży w szpitalu. No cóż, ale innego wyjścia nie miała. Za cholerę nie mogła sobie przypomnieć co było w tym makaronie, który jadła...
Wyciągnęła komórkę i po kilkusekundowym patrzeniu się na zdjęcie Alexisa nacisnęła zieloną słuchawkę.
Kilka sygnałów i usłyszała jego głos.
-/Halo?-/
Odebrał.
-/Cześć Alexis, Susanna z tej strony-/
-/O, cześć! Już myślałem, że coś się stało, że się nie odzywałaś. Wszystko w porządku u Ciebie?-/
-/Właśnie Sanchez...-/

Zaczęła się denerwować.
-/Bo... Pamiętasz jak byliśmy na kolacji i jedliśmy ten pyszny makaron? Możesz mi powiedzieć co w nim było? Bo chciałabym zrobić go sama.-/
Mówiła nerwowo połykając ślinę.
-/Wiesz, powiedziałbym Ci bez problemu, bo bardzo często go jadam i pamiętam co tam nawrzucali, ale coś mi nie pasuje...-/
-/Nie, wszystko w porządku, to powiesz mi?-/
-/Susi, wiem, czuje, że nie jest w porządku. Gdzie ty jesteś? Co się stało?-/

Odetchnęła głęboko, wiedziała, że i tak będzie musiała mu powiedzieć, że jest w szpitalu, on nie odpuści.
-/Jestem w szpitalu... Coś mi zaszkodziło, chyba na tej kolacji. Mógłbyś mi powiedzieć co było w tym makaronie? Bo muszą mi testy alergiczne porobić...-/
-/W którym szpitalu jesteś? Przyjadę.-/
-/Alexis, nie, nie fatyguj się... Nie trzeba./
-/W którym szpitalu jesteś?/

Pytał drugi raz.
-/Na Felicitad Brande-/
Odpowiedziała.
-/Niedługo przyjadę./
W głębi serca cieszyła się, że przyjedzie. Cieszyła się, że go zobaczy. Ale nie chciała dopuścić do siebie tej myśli.
***
Zanim jeszcze przyjechał do niej Alexis, próbowała dodzwonić się do Dolores, by ją o tym poinformować. Niestety nie odbierała komórki. Może jeszcze śpi i się miną z odwiedzinami u Maxwille. Oby...
Puk! Puk!
Usłyszała, a zaraz potem ujrzała wchodzącego Alexisa. Lecz nie wyglądał jak zwykle. Nie był uśmiechnięty, a to przecież jego znak rozpoznawczy. Był bardzo smutny.
-Cześć.
Powiedział i zamknął za sobą drzwi.
-Dzięki, że przyjechałeś.
-Drobiazg.
Usiadł na krześle obok niej. Chwilę milczał, nie wiedział co powiedzieć.
-Jak się czujesz? W ogóle co Ci się stało? Jak się tutaj znalazłaś?
Opowiedziała mu o wszystkim co się stało. Nie chciała go oszukiwać i ukrywać prawdę, miał prawo ją znać.
-Czyli to Twoje omdlenie u mnie też nie było przypadkowe? Gdybym wtedy zawiózł Cię do szpitala, to to wszystko by się nie wydarzyło.
Zaczął obwiniać siebie. Cały czas powtarzał, że to jego wina, że jak mógł być tak głupi nie reagując.
-Alex... Daj już spokój, co się stało się nie odstanie. A właśnie, bo ja...
Zaczęła, ale przerwał jej wchodzący lekarz.
-To znowu ja. Dowiedziała  się już pani, co mogło być powodem pani zachwiania zdrowia?
I wtedy Alexis zaczął wymieniać wszystko, co znajdowało się tamtego wieczoru na talerzu. Lekarz wszystko notował, po czym zabrał Susannę na badania.
***
Gdy już pielęgniarka wiozła ją z powrotem na salę, miała pewność, że nikogo tam nie zastanie. W końcu minęło grubo ponad godzinę. Ku jej zdziwieniu, nadal był tam Chilijczyk.
-Wszystko dobrze? Wiesz już coś?
Pytał, gdy tylko ujrzał blondynkę.
-Wyniki będą za kilka godzin.
-To poczekam na nie razem z Tobą.
Odpowiedział Sanchez i oparł się o krzesło.
-Nie ma takiej potrzeby. Ty pewnie masz jakieś obowiązki, treningi, meczę, albo Laię...
-Nie. Co do treningów i meczy, to mamy przecież przerwę letnią, a co do Laii... Zerwaliśmy.
Spojrzała na niego. Nie wydawał się być jakoś szczególnie zasmucony tym faktem. Wręcz przeciwnie, wydawał się być szczęśliwy.
-To moja wina...
-Nie! Nam od dawna się nie układało, pojawienie się Ciebie mi to tylko uświadomiło. Dziękuję Ci za to.
Zaczął i chwycił ją za rękę.
-Ale to było zaplanowane. To nie był przypadek, że się spotkaliśmy, nie przez przypadek pojawiłam się w Twoim życiu...
-Jak to? Nie rozumiem.
Chciała mu wszystko opowiedzieć. Chciała, żeby wiedział, że został oszukany, że nie była z nim szczera. Chciała mu to powiedzieć na spokojnie, ale nie zdążyła...
Otworzyły się drzwi od sali, a zaraz po tym ich oczom ukazała się postać kobiety.
-Cześć kocha...
Zaczęła mówić na powitanie, lecz gdy ujrzała chłopaka siedzącego obok łóżka Susanny, aż głos jej się załamał.
-Co on tutaj robi?!
Spytała oburzona.
-Ty ją znasz?
I kolejne pytanie, tylko tym razem ze strony Alexisa.
-Właśnie to Ci chciałam powiedzieć...
Odpowiedziała mu.
-Cały czas mnie oszukiwałaś?!
Aż wstał ze złości.
-Alexis, ja...
Nie zdążyła mu dokończyć, wyszedł z sali trzaskając drzwiami.
-Już, już skarbie..
Mówiła miłym głosem Dolores podchodząc i przytulając przyjaciółkę, która była blisko od wpadnięcia w kompletną rozpacz.
-On już poszedł, więcej go nie zobaczysz, wszystko będzie w porządku...
Tłumaczyła jej wycierając spływające po policzku łzy.
Poczekała chwilę, aż zaśnie. Nie trwało to długo, bo była bardzo zmęczona i wyczerpana.
Sama wyszła na  korytarz. Miała nadzieję, na rozmowę z Sanchezem. Niestety, nie było go ani na korytarzu, ani nigdzie indziej. Cóż, przepadło i tak była z siebie zadowolona.
Wyszła na dwór. Chciała "zaczerpnąć świeżego powietrza".
Wyciągnęła papierosa i opierając się o murek zaczęła rozglądać się na boki.
Szybko rzuciło się jej w oczy białe Audi. To na pewno Sancheza. Nie czekając chwili dłużej poszła w jego kierunku.
-Cóż za spotkanie...
Zaczęła, gdy ujrzała już Alexisa siedzącego na krawężniku obok samochodu.
-Czego tutaj szukasz?
Spytał ze złością w głosie i wstał na równe nogi.
-Co ty taki nerwowy? Spokojnie trzeba podchodzić do życia...
-Dolores, ja nie wiem co ja Ci takiego zrobiłem, żeby niszczyć mi dwa razy życie, ale w porządku, ja to wytrzymam, ale dlaczego mieszasz do tego Susannę? Przecież ona nie jest niczemu winna!
-Oj jest, jest i to bardzo. Tylko nikt tego nie rozumie...
Mówiła chodząc wokół niego.
-Co ty jej o mnie nagadałaś? Czemu ona jest tak pesymistycznie do mnie nastawiona? Gadaj!
Krzyczał do niej.
-Powiedzmy, że nie jesteś dobrą partią. Radzę Ci się trzymać od niej z daleka, bo jeszcze bardziej pożałujesz... Uwierz, że to będzie o wiele gorsze niż rozbicie związku, który i tak nie miał przyszłości...
-Czyli to wszystko Twój pomysł? Ty jej to kazałaś zrobić?
-No przecież, bo któż inny ma tak genialne pomysły?
Mówiła. Była tak dumna z siebie, że aż dało to się usłyszeć w jej głosie.
-Ja Cię tylko ostrzegam, pokaż jej się choć raz na oczy, to zobaczysz co to znaczy gniew Dolores...
Dopowiedziała i odwracając się do niego tyłem zniknęła w murach szpitala.
***
Wróciła do sali szpitalnej. Była z siebie zadowolona. Cieszyła się, że znów triumfuje.  Że znów udało jej się zniszczyć życie Sanchezowi. To, co opowiadała Susannie o rzekomej zdradzie Sancheza i bawieniu się go nią, to czyste kłamstwa. Chciała, by Suss myślała, że to ona jest poszkodowaną, tak nie było. Tak na prawdę, to Dolores skrzywdziła Sancheza. Miała to bardzo dobrze przemyślane, zaplanowane. Najpierw rozkochała w sobie Sancheza. Gdy już czuła, że jej ufa, że zdobyła jego miłość, powoli, niby przez przypadek naciągała go na nowe, drogie rzeczy, a z domu znikały różne przedmioty. Pewnego wieczoru wybrali się razem na mecz. Gdy wrócili do domu, stał niemal pusty! Wszystko co wartościowe zniknęło. Razem z samochodami w garażu. Jak się później okazało, Dolores nie działała sama. Specjalnie zostawiła otwarte drzwi od willi. Jej trzej kumpli zajęło się resztą. Alexis nie mógł uwierzyć  w to co się stało. Nawet przez chwilę nie pomyślał, że to sprawka Dolores. A jak się o tym dowiedział? Już kilka dni od tego incydentu dziewczyna tak o po prostu z nim zerwała. Zniknęła. Nie miał pojęcia dlaczego, przecież tak dobrze im się układało. Chcąc to wszystko wyjaśnić, któregoś wieczoru wybrał się do jej domu. W środku zobaczył wszystko to, co mu zniknęło. Nie chciał nawet się o to kłócić. To były tylko przedmioty, najbardziej ubolewał nad złamanym sercem i tym, że został oszukany. Do dziś nie powiedział policji, o tym, że to Dolores go okradła, choć nie raz już był bardzo blisko. Dzisiaj, ona kolejny raz go zraniła. Zraniła i jego i Susannę, tylko, że ona jeszcze o tym nie wie.
-Jest tutaj?
Spytała Susanna, gdy tylko ujrzała przyjaciółkę.
-Nie, szukałam go, ale odjechał. Suss, on nie jest Ciebie wart. Teraz mamy siebie, jakoś damy radę.
Mówiła siadając obok przyjaciółki. Kłamała w żywe oczy...
***
Czuła się naprawdę dobrze. Nic ją nie bolało.
Gdy spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą, przypomniało jej się o Jack'u, do którego zdzwoniła wczoraj.
-/Jack?-/
Spytała, gdy usłyszała męski głos w słuchawce.
-/Nie, Ben, Jack jest w kiblu.-/
Mówił.
-/Ben, jak dobrze Cię słyszeć. Proszę, przekaż mu, żeby nie jechał teraz na lotnisko. Powiedz, że wracam jutro koło szesnastej. Dzisiaj jeszcze muszę coś załatwić. Nie zapomnisz?-/
-/Spoko, postaram się zapamiętać.-/

Ben zawsze miał tendencję do zapominania, gubienia i potykania się o wszystko. Taka życiowa sierota i fajtłapa, ale to tylko pozory.
Około godziny piętnastej odwiedził ją znów lekarz. Nareszcie miał dobre informacje. Powiedział jej, że jest ciężko uczulona na awokado. Że nawet najmniejsza ilość go w organizmie może spowodować kolejny atak. Kategorycznie zabronił jedzenie tego owocu. Zapisał jeszcze leki na poprawienie pracy serca.
-Kiedy mogę wyjść?
Pytała z nadzieją, w oczach.
-Właściwie... Nic nie stoi na przeszkodzie, by wyszła pani już teraz.
Te słowa tak ją uradowały, że w podskokach wyskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać się do wyjścia.
-Wracasz dzisiaj do Londynu?
Pytała się Dolores, gdy jechały samochodem do jej domu.
-Nie, wiesz jutro polecę. Chciałabym...
Zawahała się.
-Co byś chciała?
-Pochodzić jeszcze po Barcelonie. Poza tym, miałam bratu kupić słuchawki, zabije mnie jak przyjadę bez nich.
Odpowiedziała jej wymigując się.
***
Do wieczora siedziały razem w salonie i wspominały dawne dobre czasy. Dolores tak dobrze grała, tak dobrze udawała, że Susanna nic nie podejrzewała. Ani przez chwilę nie myślała, że Dolores ją oszukuje. A przecież mogłaby być szczęśliwa. Szczęśliwa z Alexisem. Ale przecież on nie jest jej pisany, tak przynajmniej mówiła jej Dolores...



*********

Eh, eh, eh...
Rozdział mi nie wyszedł. Przynajmniej takie mam zdanie o nim. Jeszcze tylko jeden, i koooniec :)
Mimo wszystko, liczę na pozytywne komentarze :3

środa, 1 stycznia 2014

VIII. Chora na miłość

-Susanna!
Mówił Alexis klęcząc przy blondynce.
-Susanna! Ocknij się!
Krzyczał bijąc ją lekko po policzkach.
Nie miał pojęcia co jej się stało. Wszystko było w porządku, na nic się nie skarżyła a tu nagle buum! I mdleje mu na środku korytarza.
Wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni.
Uspokoił się, gdy wyczuł bicie jej serca. Raz już mu się przydarzyła taka historia. Na treningu, z kolegą. Mieli wtedy po 17 lat. Przygotowywali się do meczu. Ważnego dla oby dwojga. Ćwiczyli tak mocno, tak długo, że aż kolega Sancheza zemdlał. Zachował wtedy zimną  krew i zajął się nim. Teraz, gdy zdarzyła mu się podobna sytuacja, doskonale wie co robić. Ale czy myśl, że to nie kolega, a kobieta, do której żywi jakieś uczucia nie zaćmi jego umysłu? I nie zrobi jej krzywdy zamiast jej pomóc?
Odchylił jej głowę do tyłu, by się nie zadławiła, otworzył okno i usiadł obok niej. Wyglądała jakby spała. Śliczna jak zawsze...
Złapał ją mocno za rękę i powtarzał co chwilę.
-Susi, słyszysz mnie?
Bez odzewu.
-Susi, obudź się!
Nadal nic.
Cały czas bacznie przy niej siedział. Wydawało mu się , jakby mijały godziny, a  nawet dni! A to dopiero kilka minut...
Myślał, że już nigdy się nie obudzi, że nie będzie mógł powiedzieć jej, co do niej czuje, aż nagle poczuł, że zaczęła lekko ściskać jego dłoń.
-Susanna! Słyszysz mnie?
Nie odpowiedziała, tylko delikatnie zmarszczyła twarz. Nie minęła chwila, jak leniwie otworzyła swoje ciemne, duże oczy i rozejrzała się po pokoju. Po chwili jej wzrok zatrzymał się na siedzącym obok Sanchezie.
-Co się stało?
Spytała po cichu.
-Susi... Zemdlałaś, ale już wszystko w porządku, chcesz wody?
Nie poczekał na odpowiedź, tylko podał jej szklankę z wodą. Upiła łyka i oddała mu ją.
-Boli Cię coś? Głowa?
Pytał Sanchez mocno ściskając rękę poszkodowanej.
-Nie, głowa nie, ręka troszkę...
-Ręka? Jak to ręka? Od czego?
Pytał zdziwiony.
-Bo mi ją prawie miażdżysz, Sanchez.
Odpowiedziała mu, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Ojć, przepraszam.
Rozmawiali jeszcze przez chwilkę. Alex cały czas się pytał, czy wszystko w porządku, czy czegoś nie potrzebuje. Naprawdę się o nią troszczył.
-Idź teraz spać, rano porozmawiamy.
Powiedział już do wpół śpiącej blondynki. Ona tylko kiwnęła lekko głową.
Za nim wyszedł, zamknął jeszcze okno, by nie zmarzła w nocy.
-Śpij dobrze.
Wyszeptał całując ją w czoło.
-Zostań ze mną.
Usłyszał równie cichy głos dziewczyny. Tak bardzo ucieszył się na te słowa. Tak bardzo chciał, by je powiedziała.
Położył się obok niej. Mocno ją do siebie przytulił i już po chwili oboje zasnęli w swoich objęciach...
***
Co było pierwsze, co ujrzała po przebudzeniu? Wykrzywiona twarz Sancheza. Wyglądała ona mniej więcej tak- ręka, na której oparł swój prawy policzek zmarszczyła mu go całego, przez co jego twarzy wydawała się dwa razy mniejsza. Prawe oko rozciągnął sobie i wyglądał niczym Chińczyk. Usta miał lekko otwarte, i uformowane w coś na sposób "dzióbka". Wyglądał przeuroczo. Do tego spał prawie na całym łóżku. Kołdra sięgała mu tylko do połowy prawej nogi. Lewą miał nie przykrytą, wisiała ona w powietrzu. Przecież nie jest on aż tak duży, by nie mieścić się na dwuosobowym łóżku, no ale jeśli mu ciasno, to czemu nie... Prawą rękę miał przy policzku, lewa na brzuchu. Wyglądał przedziwnie, ale było w tym coś, co bardzo podobało się Susannie.
Czuła się dobrze. Nic ją nie bolało. To omdlenie to pewnie przez zdenerwowanie. Dobrze, że nic się nie stało poważnego.
Nie miała serca budzić Sancheza, wyglądał tak uroczo i zapewne był zmęczony, w sumie zegarek wskazywał dopiero ósmą rano, niech sobie jeszcze chłopaczyna pośpi.
Zanim wyszła z pokoju, zrobiła mu kilka zdjęć, chciała mieć jakąś pamiątkę po ich wspólnej nocy.
Zeszła na parter. Cóż, mówił, że ma się rozgościć... Więc wzięła się za przyrządzanie śniadania. Tak jak obiecała, kolacja plus śniadanie.
Wybór padł na jajka na miękko ze szczypiorkiem i grzankami plus sok pomarańczowy. Ułożyła wszystko na stole i czekała na Sanchezie. Między czasie poprawiła swój wygląd, właściwie tylko wytarła makijaż, który lekko rozmazał jej się po nocy.
Alexis obudził się chwilę przed dziewiątą. Przywykł do tego, że zazwyczaj budzi się sam, więc gdy otworzył oczy i nie zobaczył nikogo, nie zraził się tym. Usiadł na łóżku i przeciągnął się. Rozglądając się po pokoju, przypomniał sobie o Susannie. Przez chwile można było zobaczyć strach w jego oczach! Przeraził się, że Susanna od niego uciekła, albo co gorsza, poszła gdzieś i znów zemdlała! Nie wybaczył by sobie tego.
-Susanna?!
Krzyczał chodząc po pierwszym piętrze. Zajrzał po łazienki, nie ma, pokój do ćwiczeń też nie.
-Jestem w jadalni!
Usłyszał głos dochodzący z parteru.
Jak najszybciej pobiegł w tym kierunku. Całe zdenerwowanie uleciało z niego, gdy ujrzał uśmiechniętą blondynkę siedzącą przy stole.
-Tak jak obiecałam, śniadanie gotowe.
Zaczęła.
-Jeju, dziewczyno, nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś...
Odpowiedział jej podchodząc do stołu. Pocałował ją w czoło i zajął miejsce obok niej.
-Co, myślałeś, że uciekłam od Ciebie?
-Albo co gorsza, że znów zemdlałaś i leżysz gdzieś w rowie...
-Już nie dramatyzuj, tylko jedz, smacznego.
Faktycznie, było smacznie. Nawet bardzo.
-Dobrze się czujesz? Nic Cię nie boli?
Pytał się Sanchez chowając naczynia do zmywarki.
-Wszystko dobrze, jakoś przeżyję...
Odpowiedziała wstając od stołu.
-Więc...
Zaczęła.
-Będę już się zbierała...
-Co? Już?
-Kolacja i śniadanie, tak jak obiecałam.
-Spotkamy się jeszcze?
Spytał Alexis łapiąc ją za rękę.
-Nie wiem, czy jeszcze będziesz chciał się ze mną widywać...
Odpowiedziała mu i po pocałowaniu go w policzek opuściła jego dom.
***
Nie łatwo było jej tak wyjść z myślą, że już więcej może go nie zobaczyć. Kierując się w stronę domu w głowie miała tylko Sancheza. Tylko jego. Zastanawiała się, co tak naprawdę do niego czuje. Czy to, że tak cholernie jej się podoba i to, że myśli o nim niemal bez przerwy można nazwać zakochaniem, czy nawet miłością... Przemyślenia te, przerwał pisk opon.
-Patrz jak łazisz!
Usłyszała kobiecy głos dochodzący z samochodu, który przed chwilą niemal jej nie zabił.
-Przepraszam.
Odrzekła pod nosem i zerknęła na kobietę. Poznała ją. To Laia. Trzeba przyznać, miała szczęście, i to podwójne. Nie dość, że przed chwilą mogła zginąć pod kołami samochodu, to jeszcze gdyby wyszła pięć minut później z domu Sancheza, Laia nakryła by ich razem w domu. W sumie to ta druga wersja byłaby dużo lepsza. W sumie...
***
W domu Cingo jak zwykle panował bałagan. Syf kompletny! Bajzel! Smród i ubóstwo! A ty tylko przez jej lenistwo... Jak można tak żyć?
Siedziała w salonie na kanapie z laptopem na kolanach i psem u boku.
-Nie wierzę!!!
Krzyczała, gdy włączyła jedną ze stron plotkarskich.
-Jeeeeeeestt!!!
Darła się tak głośno, że aż pies się przestraszył! Pobiegł na korytarz i zaczął głośno wyć.
Dolores wpadła w taki szał, że skakała po łóżku krzycząc przy tym bardzo głośno. Co mogło ją tak ucieszyć? Może wyprzedaż w jej ulubionym sklepie?
Susanna delikatnie otworzyła drzwi. Już u progu słyszała krzyki przyjaciółki.  Nie była pewna, czy wejść, czy może nie powinna... Ale zaryzykowała.
Wchodząc do salonu, ujrzała leżącą na podłodze Dolores, która aż wiła się z radości.
-Dolly? Wszystko w porządku?
Spytała niepewnie.
-AAAAAAA!!!!
Zaczęła się drzeć i jednym szybkim ruchem podbiegła do przyjaciółki i podniosła ją do góry mocno ją przy tym ściskając.
-Kocham Cię! Kocham Cię! Kooooochaaaaam!!!!
Darła jej się do ucha.
-Kurwa, Dolores! Puść mnie i się uspokój!
Wydarła się jeszcze głośniej do niej.
-Przepraszam, ale nie mogę! Tak bardzo Ci dziękuję!
-Ale za co?!
-Jak za co? Jeszcze nie widziałaś?
Szybko podeszła do komputera i pokazała go Susannie.
-Patrz! Nie sądziłam, że tak szybko Ci się to uda! Dziękuję!
Susanna spojrzała na tą stronę. Napis "Kolejna rybka schwytana. Ile jeszcze pływa w tym stawie? Barceloński podrywacz znów atakuje", a pod nim zdjęcie całującego się Sancheza z Susanną na stacji benzynowej.
-Jestem z Ciebie naprawdę dumna!
Mówiła cała w euforii brunetka.
-Z czego? Że zepsułam komuś związek? Naprawdę jest się czym chwalić...
Odpowiedziała jej Susanna i zaczęła kierować się w stronę schodów.
-Aha, zapomniałabym, dzisiaj chciałabym już moją zapłatę, jutro wracam do Londynu.
Dopowiedziała i poszła do swojego pokoju.
Dolores stała i nie wiedziała co się stało. Dlaczego ona tak się zachowuje. Może jest chora? Tak, chora na miłość.
***
Zatrzasnęła drzwi za sobą i zaczęła się pakować. Nie chciała być dłużej w tym mieście.  Znowu się na nim zawiodła...
Po chwili wszystkie jej rzeczy były już w torbie. Było ich tylko kilka, więc nie mogło to zająć więcej czasu niż kilka minut.
Była bardzo smutna. Bardzo chciała z kimś porozmawiać. Wiedziała, że na Dolores nie ma co liczyć, tylko by się między nimi pogorszyło, a już jest kiepsko. Wzięła komórkę do ręki. Po chwili jej oczom ukazał się napis "Alexis" i jego zdjęcie. Tak bardzo chciała do niego zadzwonić. Choć przez chwilę znów usłyszeć jego głos... Ale wiedziała, że nie mogła. Wyszła z kontaktów i wpisała numer, który kojarzył jej się najmilej. Wiedziała, że pod ten numer może zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Wiedziała, że osoba, do której należy ten numer, zawsze ją wysłucha...
-/Halo?-/
Usłyszała męski głos po drugiej stronie.
-/Jak miło jest znów Cie usłyszeć...-/
-/Lepiej będzie zobaczyć, kiedy wracasz?-/
-/Już jutro. Nie mogę się już doczekać aż Was zobaczę. Co w domu? Wszyscy żyją?-/
-/Tak, w porządku. W prawdzie Ben rzucił robotę w klubie, ale już pracuje w jakimś sklepie z płytami. U Chrisa i mnie nic się nie zmieniło. Wszystko w jak najlepszym porządku.-/
-/To się cieszę.-/
-/Chociaż jest coś, przez co nie możemy spać...-/

Aż głos jej się załamał. Nie miała pojęcia o co może chodzić. Myślała, że stało się coś poważnego.
-/Co się stało?!-/
-/Bo nie ma przy nas naszej małej siostrzyczki. Tak bardzo nam jej brakuje...-/
-/Oj głupi jesteś Jack! Jutro już się zobaczymy. Przyjedzie któryś z Was po mnie na lotnisko? Samolot mam z Barcelony o trzynastej.-/
-/Ktoś na pewno się zjawi. A w ogóle u Ciebie wszystko w porządku?-/
-/Tak, jest bardzo dobrze. Tylko tęsknie za moimi trzema debilami, a tak to w porządku.-/
-/To szczęśliwej podróży jutro Suss.-/

Rozłączyli się.
Tak bardzo brakowało jej głosu Jack'a. Ta kilku minutowa rozmowa zdziałała więcej niż godzinna z kimkolwiek innym. Zdała sobie sprawę, że Barcelona i Alexis nie dadzą jej tyle szczęścia co Londyn i bracia. Bo w sumie... Alexis zdradził, Dolores, jakby nie było, Laię też zdradził. Z Susanną było by to samo. Woli nie ryzykować, nie chce jeszcze bardziej płakać, nie chce mieć jeszcze bardziej złamanego serca. On nie jest jej pisany, Na pewno znajdzie kogoś lepszego, dojrzalszego i bardziej odpowiedzialnego. Alexis taki nie był. On był szalony, nieprzewidywalny, był po prostu sobą, Alexisem.
***
Leżała na łóżku i z słuchawki w uszach znów o nim myślała. Ten przeklęty facet ciągle był w jej myślach. Czuła, wiedziała, że łatwo o nim nie zapomni, ale chciała spróbować. Oj, będzie ciężko...
-Suss...
Powiedziała Dolores delikatnie otwierając drzwi od pokoju.
-Co się kotku dzieje? Taka smutna byłaś...
Pytała siadając obok blondynki, która wyciągnęła słuchawki z uszu.
 -Chcę już do braci wrócić, tęsknie za nimi...
Odpowiedziała. Za wszelką cenę chciała ukryć to, że czuje coś do Sancheza. To załamałoby Dolores, ona dobrze o tym wiedziała.
-Rozumiem Ci, teraz będzie już to możliwe. Jego związek na pewno się rozpadnie. Mówili już o Waszym pocałunku w wiadomościach sportowych. Laia na pewno już o tym wie.
Mówiła z uśmiechem na twarzy.
-A, zapomniałabym!
Dodała i położyła na łóżku kopertę.
-Cztery tysiące, tak jak obiecałam. Dziękuję Ci raz jeszcze.
Najchętniej w ogóle by tych pieniędzy nie przyjęła. Jaka to przyjemność zarabiać na czyimś nieszczęściu?
Ale, że bardzo ich potrzebowała, wzięła je i schowała do torby.
-Gdybym jeszcze kiedyś potrzebowała Twojej pomocy, mogę na Ciebie liczyć?
-Raczej wątpię, ale kto wie, może znowu będę w potrzebie...
Odpowiedziała jej.
Dolores widziała, że coś jest nie w porządku. Za dobrze znała Susannę, by tego nie zauważyć.
-Wiesz, ja chyba wiem co Ci jest...
Zaczęła.
Blondynka jej nie odpowiedziała, tylko zerknęła na dziewczynę.
-Zakochałaś się w nim.
Powiedziała bez skrępowania.
-Nie, skąd Ci się to wzięło? Nic z tych rzeczy!
Wykręcała się.
-Wiem jak to jest. Patrzysz na niego, te jego czarne, duże oczy, ten promienny uśmiech, zapach jego perfum... To poczucie humoru, to w jaki sposób Cie dotyka... W jaki sposób drażni się z Tobą. Nawet jak jesteś na niego zła, jego jedno słowo, jeden gest a cała złość z Ciebie uchodzi... Te takie na pozór zwykłe rzeczy, ale w jego wykonaniu są wyjątkowe. Ty czujesz się w przy nim wyjątkowa. On robi wszystko byś tak się czuła. Ale to trwa tylko chwilę. Później znudzisz mu się, znajduje sobie nową i znów to samo. Ty odpadasz. Koniec gry. Ty przegrywasz, on wygrywa. Tak jest zawsze.
Zakończyła i wyjrzała przez okno.
-Nie ma co płakać przez takich facetów. Oni nie są nic warci.
Dodała po chwili.
-Dolly, ale to jest silniejsze ode mnie...
Zaczęła Susanna.
-To minie, teraz wydaje Ci się, że go kochasz, że on Ciebie też kocha, ale to tylko złudzenie, uwierz. Nie ma sensu.
Skończyła i spojrzała na przyjaciółkę. Miała całe czerwone oczy pełne łez. To wszystko ją przerosło.
-Suss, skarbie...
Położyła się obok niej i mocno przytuliła.
-Znajdziesz kogoś lepszego. Kogoś kto będzie Cie kochał zawsze, nie tylko przez pierwsze kilka miesięcy. Zobaczysz, będziesz szczęśliwa przy kimś innym.
-Dolly, ja wiem. Ja nie chcę z nim być, ale nie potrafię przestać o nim myśleć...
-Jutro wyjedziesz, za kilka dnia będziesz już coraz mniej o nim myślała, aż w końcu to minie. To zwykłe zauroczenie, nic więcej. Uwierz.
-Dzięki, że przyszłaś do mnie.
Odpowiedziała i mocno przytuliła się do przyjaciółki. Przez tą noc bardzo ją potrzebowała.
-Wiesz, pojadę z Tobą do Londynu.
Zaczęła.
-Chcę zapomnieć o tym wszystkim, zacząć od nowa, może i ja kogoś znajdę...
Nie usłyszała odpowiedzi.
-Może odnowie stare znajomości...
Mówiła, ale ciągle nie usłyszała odpowiedzi.
-Mała, śpisz?
Spytała i spojrzała na przyjaciółkę. Miała zamknięte oczy.
-To dobranoc.
Dodała. Wstając z łóżka spojrzała raz jeszcze na przyjaciółkę, coś jej nie pasowało. Coś było nie tak.
-Suss! Obudź się!
Powiedziała i zaczęła potrząsać przyjaciółką. Zero odzewu.
-Suss! Wstawaj!
Krzyczała. Przyłożyła ucho do jej klatki piersiowej, nie poruszała się. Ona nie oddychała!
Szybko złapała za telefon.
-/Halo? Pogotowie?-/
Krzyczała do słuchawki.

****************************

I przedostatni, a pierwszy w tym roku ^^
Mam nadzieję, że się podoba :)