czwartek, 2 stycznia 2014

IX. Niby przyjaciel, jednak wróg...

Pogotowie przyjechało już już po kilku minutach. Gdyby nie to, mogło się to wszystko o wiele gorzej skończyć. Jak to lekarz powiedział, doszło do zatrzymania pracy serca, kilka minut dłuższego czekania, a Susanna mogłaby się już więcej nie obudzić.
-Panie doktorze, co z nią?
Pytała przerażona brunetka, gdy ujrzała starszego mężczyznę wychodzącego z sali blondynki.
-Teraz jest stan jest stabilny. Musimy jeszcze zrobić całą resztę niezbędnych badań, by sprawdzić co było przyczyną zatrzymania akcji serca.
Odpowiedział.
-Mogę do niej wejść?
-Tak, ale proszę jej długo nie męczyć, musi odpocząć.
Delikatnie odchyliła drzwi od sali. Blondynka leżała w jednoosobowym łóżku zaraz przy oknie. W sumie nic więcej w tym pokoju nie było  po za tym. Tylko stolik i dwa krzesła. Luksus.
-Suss... Mogę?
Spytała.
-Wchodź.
Odpowiedziała półgłosem.
Dolores usiadła na krześle obok łóżka.
Wyglądała całkiem normalnie, no może po za tym, że była strasznie blada.
-Jak się czujesz?
Pytała.
-Nie najgorzej, czasem coś poboli, ale tak to da się wytrzymać.
-To kamień z serca! Lekarz mówił, że dłuższa chwila zawahania i nie było by tak kolorowo. Miałaś dużo szczęścia. Dłuższe niedotlenienie mózgu i wiesz...
-Dobra, ale nic mi nie jest, wszystko w porządku. Noc tu spędzę i rano wracam do domu.
-Przecież Cię nie wypuszczą!
-Nie mieszkam na stałe tutaj, chyba nie mogą mnie tutaj przetrzymywać, prawda?
Nie miała pojęcia czy mają takie prawo czy nie, wiedziała, że jutro musi wrócić do Londynu.
***
Noc minęła bardzo spokojnie. Żadnych ponownych ataków. Wszystko dobrze. Następnego rana zrobili kolejne badania, jednak nie mieli pojęcia czym było to spowodowane.
-Pani Maxwille...
Zaczął lekarz.
-Nie potrafimy jednoznacznie stwierdzić, co było spowodowane zatrzymaniem pracy serca. Prawdopodobnie to przez stres i zdenerwowanie, powinna pani teraz się zrelaksować i odpoczywać. Ale męczy mnie jeszcze jedno pytanie... Jadła pani ostatnio coś, na co jest pani uczulona?
Chwila zawahania. Zawsze jadła wszystko to, na co miała ochotę i nie było z  tym żadnych problemów.
-Nie, raczej nie....
-To inaczej, nie jadła pani ostatnio czegoś nowego?
Znów się zastanowiła... No przecież! Ta kolacja z Sanchezem! Tam musiało coś być, co to spowodowało...
-Wie pan, jadła ostatnio nowe danie, ale nie wiem co w nim było, nie ja je wybierałam...
-Dobrze. Prosiłbym teraz panią, by pani się jak najszybciej dowiedziała. Będziemy musieli jeszcze raz zrobić badania pod względem alergii. Jeżeli sprawdzi się to co przypuszczam, to przez pewien czas będzie pani musiała przyjmować leki, ale już po kilku dniach będzie musiała po prostu zrezygnować z jedzenia tej rzeczy. To ja teraz dam pani chwilę, a pani niech wykona telefon i się dowie.
Zakończył lekarz i wyszedł.
Ostatnią rzeczą jaką chciała teraz robić, to dzwonić do Sancheza i mówić mu, że jest w szpitalu. Nie chciała, żeby się nad nią litował i mówił, że to jego wina, że leży w szpitalu. No cóż, ale innego wyjścia nie miała. Za cholerę nie mogła sobie przypomnieć co było w tym makaronie, który jadła...
Wyciągnęła komórkę i po kilkusekundowym patrzeniu się na zdjęcie Alexisa nacisnęła zieloną słuchawkę.
Kilka sygnałów i usłyszała jego głos.
-/Halo?-/
Odebrał.
-/Cześć Alexis, Susanna z tej strony-/
-/O, cześć! Już myślałem, że coś się stało, że się nie odzywałaś. Wszystko w porządku u Ciebie?-/
-/Właśnie Sanchez...-/

Zaczęła się denerwować.
-/Bo... Pamiętasz jak byliśmy na kolacji i jedliśmy ten pyszny makaron? Możesz mi powiedzieć co w nim było? Bo chciałabym zrobić go sama.-/
Mówiła nerwowo połykając ślinę.
-/Wiesz, powiedziałbym Ci bez problemu, bo bardzo często go jadam i pamiętam co tam nawrzucali, ale coś mi nie pasuje...-/
-/Nie, wszystko w porządku, to powiesz mi?-/
-/Susi, wiem, czuje, że nie jest w porządku. Gdzie ty jesteś? Co się stało?-/

Odetchnęła głęboko, wiedziała, że i tak będzie musiała mu powiedzieć, że jest w szpitalu, on nie odpuści.
-/Jestem w szpitalu... Coś mi zaszkodziło, chyba na tej kolacji. Mógłbyś mi powiedzieć co było w tym makaronie? Bo muszą mi testy alergiczne porobić...-/
-/W którym szpitalu jesteś? Przyjadę.-/
-/Alexis, nie, nie fatyguj się... Nie trzeba./
-/W którym szpitalu jesteś?/

Pytał drugi raz.
-/Na Felicitad Brande-/
Odpowiedziała.
-/Niedługo przyjadę./
W głębi serca cieszyła się, że przyjedzie. Cieszyła się, że go zobaczy. Ale nie chciała dopuścić do siebie tej myśli.
***
Zanim jeszcze przyjechał do niej Alexis, próbowała dodzwonić się do Dolores, by ją o tym poinformować. Niestety nie odbierała komórki. Może jeszcze śpi i się miną z odwiedzinami u Maxwille. Oby...
Puk! Puk!
Usłyszała, a zaraz potem ujrzała wchodzącego Alexisa. Lecz nie wyglądał jak zwykle. Nie był uśmiechnięty, a to przecież jego znak rozpoznawczy. Był bardzo smutny.
-Cześć.
Powiedział i zamknął za sobą drzwi.
-Dzięki, że przyjechałeś.
-Drobiazg.
Usiadł na krześle obok niej. Chwilę milczał, nie wiedział co powiedzieć.
-Jak się czujesz? W ogóle co Ci się stało? Jak się tutaj znalazłaś?
Opowiedziała mu o wszystkim co się stało. Nie chciała go oszukiwać i ukrywać prawdę, miał prawo ją znać.
-Czyli to Twoje omdlenie u mnie też nie było przypadkowe? Gdybym wtedy zawiózł Cię do szpitala, to to wszystko by się nie wydarzyło.
Zaczął obwiniać siebie. Cały czas powtarzał, że to jego wina, że jak mógł być tak głupi nie reagując.
-Alex... Daj już spokój, co się stało się nie odstanie. A właśnie, bo ja...
Zaczęła, ale przerwał jej wchodzący lekarz.
-To znowu ja. Dowiedziała  się już pani, co mogło być powodem pani zachwiania zdrowia?
I wtedy Alexis zaczął wymieniać wszystko, co znajdowało się tamtego wieczoru na talerzu. Lekarz wszystko notował, po czym zabrał Susannę na badania.
***
Gdy już pielęgniarka wiozła ją z powrotem na salę, miała pewność, że nikogo tam nie zastanie. W końcu minęło grubo ponad godzinę. Ku jej zdziwieniu, nadal był tam Chilijczyk.
-Wszystko dobrze? Wiesz już coś?
Pytał, gdy tylko ujrzał blondynkę.
-Wyniki będą za kilka godzin.
-To poczekam na nie razem z Tobą.
Odpowiedział Sanchez i oparł się o krzesło.
-Nie ma takiej potrzeby. Ty pewnie masz jakieś obowiązki, treningi, meczę, albo Laię...
-Nie. Co do treningów i meczy, to mamy przecież przerwę letnią, a co do Laii... Zerwaliśmy.
Spojrzała na niego. Nie wydawał się być jakoś szczególnie zasmucony tym faktem. Wręcz przeciwnie, wydawał się być szczęśliwy.
-To moja wina...
-Nie! Nam od dawna się nie układało, pojawienie się Ciebie mi to tylko uświadomiło. Dziękuję Ci za to.
Zaczął i chwycił ją za rękę.
-Ale to było zaplanowane. To nie był przypadek, że się spotkaliśmy, nie przez przypadek pojawiłam się w Twoim życiu...
-Jak to? Nie rozumiem.
Chciała mu wszystko opowiedzieć. Chciała, żeby wiedział, że został oszukany, że nie była z nim szczera. Chciała mu to powiedzieć na spokojnie, ale nie zdążyła...
Otworzyły się drzwi od sali, a zaraz po tym ich oczom ukazała się postać kobiety.
-Cześć kocha...
Zaczęła mówić na powitanie, lecz gdy ujrzała chłopaka siedzącego obok łóżka Susanny, aż głos jej się załamał.
-Co on tutaj robi?!
Spytała oburzona.
-Ty ją znasz?
I kolejne pytanie, tylko tym razem ze strony Alexisa.
-Właśnie to Ci chciałam powiedzieć...
Odpowiedziała mu.
-Cały czas mnie oszukiwałaś?!
Aż wstał ze złości.
-Alexis, ja...
Nie zdążyła mu dokończyć, wyszedł z sali trzaskając drzwiami.
-Już, już skarbie..
Mówiła miłym głosem Dolores podchodząc i przytulając przyjaciółkę, która była blisko od wpadnięcia w kompletną rozpacz.
-On już poszedł, więcej go nie zobaczysz, wszystko będzie w porządku...
Tłumaczyła jej wycierając spływające po policzku łzy.
Poczekała chwilę, aż zaśnie. Nie trwało to długo, bo była bardzo zmęczona i wyczerpana.
Sama wyszła na  korytarz. Miała nadzieję, na rozmowę z Sanchezem. Niestety, nie było go ani na korytarzu, ani nigdzie indziej. Cóż, przepadło i tak była z siebie zadowolona.
Wyszła na dwór. Chciała "zaczerpnąć świeżego powietrza".
Wyciągnęła papierosa i opierając się o murek zaczęła rozglądać się na boki.
Szybko rzuciło się jej w oczy białe Audi. To na pewno Sancheza. Nie czekając chwili dłużej poszła w jego kierunku.
-Cóż za spotkanie...
Zaczęła, gdy ujrzała już Alexisa siedzącego na krawężniku obok samochodu.
-Czego tutaj szukasz?
Spytał ze złością w głosie i wstał na równe nogi.
-Co ty taki nerwowy? Spokojnie trzeba podchodzić do życia...
-Dolores, ja nie wiem co ja Ci takiego zrobiłem, żeby niszczyć mi dwa razy życie, ale w porządku, ja to wytrzymam, ale dlaczego mieszasz do tego Susannę? Przecież ona nie jest niczemu winna!
-Oj jest, jest i to bardzo. Tylko nikt tego nie rozumie...
Mówiła chodząc wokół niego.
-Co ty jej o mnie nagadałaś? Czemu ona jest tak pesymistycznie do mnie nastawiona? Gadaj!
Krzyczał do niej.
-Powiedzmy, że nie jesteś dobrą partią. Radzę Ci się trzymać od niej z daleka, bo jeszcze bardziej pożałujesz... Uwierz, że to będzie o wiele gorsze niż rozbicie związku, który i tak nie miał przyszłości...
-Czyli to wszystko Twój pomysł? Ty jej to kazałaś zrobić?
-No przecież, bo któż inny ma tak genialne pomysły?
Mówiła. Była tak dumna z siebie, że aż dało to się usłyszeć w jej głosie.
-Ja Cię tylko ostrzegam, pokaż jej się choć raz na oczy, to zobaczysz co to znaczy gniew Dolores...
Dopowiedziała i odwracając się do niego tyłem zniknęła w murach szpitala.
***
Wróciła do sali szpitalnej. Była z siebie zadowolona. Cieszyła się, że znów triumfuje.  Że znów udało jej się zniszczyć życie Sanchezowi. To, co opowiadała Susannie o rzekomej zdradzie Sancheza i bawieniu się go nią, to czyste kłamstwa. Chciała, by Suss myślała, że to ona jest poszkodowaną, tak nie było. Tak na prawdę, to Dolores skrzywdziła Sancheza. Miała to bardzo dobrze przemyślane, zaplanowane. Najpierw rozkochała w sobie Sancheza. Gdy już czuła, że jej ufa, że zdobyła jego miłość, powoli, niby przez przypadek naciągała go na nowe, drogie rzeczy, a z domu znikały różne przedmioty. Pewnego wieczoru wybrali się razem na mecz. Gdy wrócili do domu, stał niemal pusty! Wszystko co wartościowe zniknęło. Razem z samochodami w garażu. Jak się później okazało, Dolores nie działała sama. Specjalnie zostawiła otwarte drzwi od willi. Jej trzej kumpli zajęło się resztą. Alexis nie mógł uwierzyć  w to co się stało. Nawet przez chwilę nie pomyślał, że to sprawka Dolores. A jak się o tym dowiedział? Już kilka dni od tego incydentu dziewczyna tak o po prostu z nim zerwała. Zniknęła. Nie miał pojęcia dlaczego, przecież tak dobrze im się układało. Chcąc to wszystko wyjaśnić, któregoś wieczoru wybrał się do jej domu. W środku zobaczył wszystko to, co mu zniknęło. Nie chciał nawet się o to kłócić. To były tylko przedmioty, najbardziej ubolewał nad złamanym sercem i tym, że został oszukany. Do dziś nie powiedział policji, o tym, że to Dolores go okradła, choć nie raz już był bardzo blisko. Dzisiaj, ona kolejny raz go zraniła. Zraniła i jego i Susannę, tylko, że ona jeszcze o tym nie wie.
-Jest tutaj?
Spytała Susanna, gdy tylko ujrzała przyjaciółkę.
-Nie, szukałam go, ale odjechał. Suss, on nie jest Ciebie wart. Teraz mamy siebie, jakoś damy radę.
Mówiła siadając obok przyjaciółki. Kłamała w żywe oczy...
***
Czuła się naprawdę dobrze. Nic ją nie bolało.
Gdy spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą, przypomniało jej się o Jack'u, do którego zdzwoniła wczoraj.
-/Jack?-/
Spytała, gdy usłyszała męski głos w słuchawce.
-/Nie, Ben, Jack jest w kiblu.-/
Mówił.
-/Ben, jak dobrze Cię słyszeć. Proszę, przekaż mu, żeby nie jechał teraz na lotnisko. Powiedz, że wracam jutro koło szesnastej. Dzisiaj jeszcze muszę coś załatwić. Nie zapomnisz?-/
-/Spoko, postaram się zapamiętać.-/

Ben zawsze miał tendencję do zapominania, gubienia i potykania się o wszystko. Taka życiowa sierota i fajtłapa, ale to tylko pozory.
Około godziny piętnastej odwiedził ją znów lekarz. Nareszcie miał dobre informacje. Powiedział jej, że jest ciężko uczulona na awokado. Że nawet najmniejsza ilość go w organizmie może spowodować kolejny atak. Kategorycznie zabronił jedzenie tego owocu. Zapisał jeszcze leki na poprawienie pracy serca.
-Kiedy mogę wyjść?
Pytała z nadzieją, w oczach.
-Właściwie... Nic nie stoi na przeszkodzie, by wyszła pani już teraz.
Te słowa tak ją uradowały, że w podskokach wyskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać się do wyjścia.
-Wracasz dzisiaj do Londynu?
Pytała się Dolores, gdy jechały samochodem do jej domu.
-Nie, wiesz jutro polecę. Chciałabym...
Zawahała się.
-Co byś chciała?
-Pochodzić jeszcze po Barcelonie. Poza tym, miałam bratu kupić słuchawki, zabije mnie jak przyjadę bez nich.
Odpowiedziała jej wymigując się.
***
Do wieczora siedziały razem w salonie i wspominały dawne dobre czasy. Dolores tak dobrze grała, tak dobrze udawała, że Susanna nic nie podejrzewała. Ani przez chwilę nie myślała, że Dolores ją oszukuje. A przecież mogłaby być szczęśliwa. Szczęśliwa z Alexisem. Ale przecież on nie jest jej pisany, tak przynajmniej mówiła jej Dolores...



*********

Eh, eh, eh...
Rozdział mi nie wyszedł. Przynajmniej takie mam zdanie o nim. Jeszcze tylko jeden, i koooniec :)
Mimo wszystko, liczę na pozytywne komentarze :3

14 komentarzy:

  1. Jaka kur*a z tej Dolores... (za przeproszeniem)
    Ona się uważa za przyjaciółkę?
    Szczerze wątpię..
    Biedna Susanna... przez fałszywą przyjaciółkę nie może być szczęśliwa z Sanchezem... Przykre.. ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Jack jest w kiblu, Ben <3 Hahahah :P
    Tak szkoda mi Susanny...
    Zresztą Sancheza też. Oboje zostali oszukani przez Dolores...
    Został jeszcze jeden rozdział, może jednak wszystko dobrze się skończy...
    Proszę, powiedz, że tak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ben jest bezbłędny :*
      Wiesz... Dla jednego takie zakończenie jakie wymyśliłam może być dobre, dla drugiego nie koniecznie... Zależy z kogo punktu widzenia patrzysz. Dla Dolores będzie ono np bardzo dobre, dla Suss trochę mniej, dla Sancheza najgorsze.
      Mi się nawet podoba :)

      Usuń
  3. Dobrze, że Susanna wyzdrowiała i że to tylko uczulenie, a nie nic poważnego.
    Nie przypuszczałabym, że Dolores okaże się taką suką... Wydawała się naprawdę troszczyć o Susannę, gdy zasłabła... Wydawała sie być jej przyjaciółką... A takie rzeczy robi za jej plecami.. ;/
    Cóż, liczę że zakończy się to pozytywnie, mimo wszystko pozytywnie :)
    Plus mam takie pytanie, nie planujesz może kolejnego bloga? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy jest godny naszego zaufania ;/
      Powiem tak, myślałam już o kolejnym opowiadaniu, ale mam tylko jego zarys, i jakoś nie jestem do niego przekonania, ale poczekamy zobaczymy. Na pewno Cię o nim poinformuję :)

      Usuń
  4. Wyszedł Ci wyszedł :)
    Już nie przesadzaj.
    Mimo tego całego dramatyzmu unoszącego się nad tym rozdziałem, to
    bardzo mi się podoba. Nawet bardziej niż miałoby być tak kolorowo i wesoło.
    Tak jest zajebiście i nie zmieniaj tego typu pisania, mają cierpieć! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy nie chodziło mi o to, żeby w okół była tylko śmierć,smutek i ból. Ale od czasu do czasu trochę grozy jeszcze nikomu nie zaszkodziło :P

      Usuń
    2. Hahahha :D
      Jestem tego samego zdania ^^

      Usuń
  5. Nie spodziewałam się tego...myślałam, że to Chile jest winny i skrzywdził Dolores...ma dziewczyna charakterek...jestem ciekawa co Dolores ma do Susany, bo ją w to wszystko wmieszała i mówi, że jest winna ?! -_- i jeszcze, żeby okraść własnego chłopaka...no chore
    Ale mam nadzieję, że Suss dowie się, jaka ona jest na prawdę...
    I nie będzie z Sanchezem ;c
    Wrócisz może do opowiadania z Pique i Shaki ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to mogłabym... Ale czy czas pozwoli?
      Haha, zawsze tak gadam a i tak piszę :)
      Jak coś to Cię poinformuję :*

      Usuń
  6. Smutne to opowiadanie...
    Czekam na ten ostatni rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. :C
    Nie przypuszczałam, że Dolores okaże się taką jędzą... Myślałam, że ona jest pokrzywdzona przez Alexisa i chce się tylko na nim zemścić... Że to Alexis jest tutaj tym "złym", a to jednak ona...
    Taka przykra niespodzianka na koniec...
    Ciekawa jestem co wydarzy się w ostatnim, może Susanna i Alexis się pogodzą? Oby <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, takie niesprawiedliwe... :(
    Ta fałszywie miła Dolores... ;/
    Ehh...
    Oby jednak jakoś się ułożyło...

    OdpowiedzUsuń