środa, 1 stycznia 2014

VIII. Chora na miłość

-Susanna!
Mówił Alexis klęcząc przy blondynce.
-Susanna! Ocknij się!
Krzyczał bijąc ją lekko po policzkach.
Nie miał pojęcia co jej się stało. Wszystko było w porządku, na nic się nie skarżyła a tu nagle buum! I mdleje mu na środku korytarza.
Wziął ją na ręce i zaniósł do swojej sypialni.
Uspokoił się, gdy wyczuł bicie jej serca. Raz już mu się przydarzyła taka historia. Na treningu, z kolegą. Mieli wtedy po 17 lat. Przygotowywali się do meczu. Ważnego dla oby dwojga. Ćwiczyli tak mocno, tak długo, że aż kolega Sancheza zemdlał. Zachował wtedy zimną  krew i zajął się nim. Teraz, gdy zdarzyła mu się podobna sytuacja, doskonale wie co robić. Ale czy myśl, że to nie kolega, a kobieta, do której żywi jakieś uczucia nie zaćmi jego umysłu? I nie zrobi jej krzywdy zamiast jej pomóc?
Odchylił jej głowę do tyłu, by się nie zadławiła, otworzył okno i usiadł obok niej. Wyglądała jakby spała. Śliczna jak zawsze...
Złapał ją mocno za rękę i powtarzał co chwilę.
-Susi, słyszysz mnie?
Bez odzewu.
-Susi, obudź się!
Nadal nic.
Cały czas bacznie przy niej siedział. Wydawało mu się , jakby mijały godziny, a  nawet dni! A to dopiero kilka minut...
Myślał, że już nigdy się nie obudzi, że nie będzie mógł powiedzieć jej, co do niej czuje, aż nagle poczuł, że zaczęła lekko ściskać jego dłoń.
-Susanna! Słyszysz mnie?
Nie odpowiedziała, tylko delikatnie zmarszczyła twarz. Nie minęła chwila, jak leniwie otworzyła swoje ciemne, duże oczy i rozejrzała się po pokoju. Po chwili jej wzrok zatrzymał się na siedzącym obok Sanchezie.
-Co się stało?
Spytała po cichu.
-Susi... Zemdlałaś, ale już wszystko w porządku, chcesz wody?
Nie poczekał na odpowiedź, tylko podał jej szklankę z wodą. Upiła łyka i oddała mu ją.
-Boli Cię coś? Głowa?
Pytał Sanchez mocno ściskając rękę poszkodowanej.
-Nie, głowa nie, ręka troszkę...
-Ręka? Jak to ręka? Od czego?
Pytał zdziwiony.
-Bo mi ją prawie miażdżysz, Sanchez.
Odpowiedziała mu, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Ojć, przepraszam.
Rozmawiali jeszcze przez chwilkę. Alex cały czas się pytał, czy wszystko w porządku, czy czegoś nie potrzebuje. Naprawdę się o nią troszczył.
-Idź teraz spać, rano porozmawiamy.
Powiedział już do wpół śpiącej blondynki. Ona tylko kiwnęła lekko głową.
Za nim wyszedł, zamknął jeszcze okno, by nie zmarzła w nocy.
-Śpij dobrze.
Wyszeptał całując ją w czoło.
-Zostań ze mną.
Usłyszał równie cichy głos dziewczyny. Tak bardzo ucieszył się na te słowa. Tak bardzo chciał, by je powiedziała.
Położył się obok niej. Mocno ją do siebie przytulił i już po chwili oboje zasnęli w swoich objęciach...
***
Co było pierwsze, co ujrzała po przebudzeniu? Wykrzywiona twarz Sancheza. Wyglądała ona mniej więcej tak- ręka, na której oparł swój prawy policzek zmarszczyła mu go całego, przez co jego twarzy wydawała się dwa razy mniejsza. Prawe oko rozciągnął sobie i wyglądał niczym Chińczyk. Usta miał lekko otwarte, i uformowane w coś na sposób "dzióbka". Wyglądał przeuroczo. Do tego spał prawie na całym łóżku. Kołdra sięgała mu tylko do połowy prawej nogi. Lewą miał nie przykrytą, wisiała ona w powietrzu. Przecież nie jest on aż tak duży, by nie mieścić się na dwuosobowym łóżku, no ale jeśli mu ciasno, to czemu nie... Prawą rękę miał przy policzku, lewa na brzuchu. Wyglądał przedziwnie, ale było w tym coś, co bardzo podobało się Susannie.
Czuła się dobrze. Nic ją nie bolało. To omdlenie to pewnie przez zdenerwowanie. Dobrze, że nic się nie stało poważnego.
Nie miała serca budzić Sancheza, wyglądał tak uroczo i zapewne był zmęczony, w sumie zegarek wskazywał dopiero ósmą rano, niech sobie jeszcze chłopaczyna pośpi.
Zanim wyszła z pokoju, zrobiła mu kilka zdjęć, chciała mieć jakąś pamiątkę po ich wspólnej nocy.
Zeszła na parter. Cóż, mówił, że ma się rozgościć... Więc wzięła się za przyrządzanie śniadania. Tak jak obiecała, kolacja plus śniadanie.
Wybór padł na jajka na miękko ze szczypiorkiem i grzankami plus sok pomarańczowy. Ułożyła wszystko na stole i czekała na Sanchezie. Między czasie poprawiła swój wygląd, właściwie tylko wytarła makijaż, który lekko rozmazał jej się po nocy.
Alexis obudził się chwilę przed dziewiątą. Przywykł do tego, że zazwyczaj budzi się sam, więc gdy otworzył oczy i nie zobaczył nikogo, nie zraził się tym. Usiadł na łóżku i przeciągnął się. Rozglądając się po pokoju, przypomniał sobie o Susannie. Przez chwile można było zobaczyć strach w jego oczach! Przeraził się, że Susanna od niego uciekła, albo co gorsza, poszła gdzieś i znów zemdlała! Nie wybaczył by sobie tego.
-Susanna?!
Krzyczał chodząc po pierwszym piętrze. Zajrzał po łazienki, nie ma, pokój do ćwiczeń też nie.
-Jestem w jadalni!
Usłyszał głos dochodzący z parteru.
Jak najszybciej pobiegł w tym kierunku. Całe zdenerwowanie uleciało z niego, gdy ujrzał uśmiechniętą blondynkę siedzącą przy stole.
-Tak jak obiecałam, śniadanie gotowe.
Zaczęła.
-Jeju, dziewczyno, nawet nie wiesz jakiego stracha mi napędziłaś...
Odpowiedział jej podchodząc do stołu. Pocałował ją w czoło i zajął miejsce obok niej.
-Co, myślałeś, że uciekłam od Ciebie?
-Albo co gorsza, że znów zemdlałaś i leżysz gdzieś w rowie...
-Już nie dramatyzuj, tylko jedz, smacznego.
Faktycznie, było smacznie. Nawet bardzo.
-Dobrze się czujesz? Nic Cię nie boli?
Pytał się Sanchez chowając naczynia do zmywarki.
-Wszystko dobrze, jakoś przeżyję...
Odpowiedziała wstając od stołu.
-Więc...
Zaczęła.
-Będę już się zbierała...
-Co? Już?
-Kolacja i śniadanie, tak jak obiecałam.
-Spotkamy się jeszcze?
Spytał Alexis łapiąc ją za rękę.
-Nie wiem, czy jeszcze będziesz chciał się ze mną widywać...
Odpowiedziała mu i po pocałowaniu go w policzek opuściła jego dom.
***
Nie łatwo było jej tak wyjść z myślą, że już więcej może go nie zobaczyć. Kierując się w stronę domu w głowie miała tylko Sancheza. Tylko jego. Zastanawiała się, co tak naprawdę do niego czuje. Czy to, że tak cholernie jej się podoba i to, że myśli o nim niemal bez przerwy można nazwać zakochaniem, czy nawet miłością... Przemyślenia te, przerwał pisk opon.
-Patrz jak łazisz!
Usłyszała kobiecy głos dochodzący z samochodu, który przed chwilą niemal jej nie zabił.
-Przepraszam.
Odrzekła pod nosem i zerknęła na kobietę. Poznała ją. To Laia. Trzeba przyznać, miała szczęście, i to podwójne. Nie dość, że przed chwilą mogła zginąć pod kołami samochodu, to jeszcze gdyby wyszła pięć minut później z domu Sancheza, Laia nakryła by ich razem w domu. W sumie to ta druga wersja byłaby dużo lepsza. W sumie...
***
W domu Cingo jak zwykle panował bałagan. Syf kompletny! Bajzel! Smród i ubóstwo! A ty tylko przez jej lenistwo... Jak można tak żyć?
Siedziała w salonie na kanapie z laptopem na kolanach i psem u boku.
-Nie wierzę!!!
Krzyczała, gdy włączyła jedną ze stron plotkarskich.
-Jeeeeeeestt!!!
Darła się tak głośno, że aż pies się przestraszył! Pobiegł na korytarz i zaczął głośno wyć.
Dolores wpadła w taki szał, że skakała po łóżku krzycząc przy tym bardzo głośno. Co mogło ją tak ucieszyć? Może wyprzedaż w jej ulubionym sklepie?
Susanna delikatnie otworzyła drzwi. Już u progu słyszała krzyki przyjaciółki.  Nie była pewna, czy wejść, czy może nie powinna... Ale zaryzykowała.
Wchodząc do salonu, ujrzała leżącą na podłodze Dolores, która aż wiła się z radości.
-Dolly? Wszystko w porządku?
Spytała niepewnie.
-AAAAAAA!!!!
Zaczęła się drzeć i jednym szybkim ruchem podbiegła do przyjaciółki i podniosła ją do góry mocno ją przy tym ściskając.
-Kocham Cię! Kocham Cię! Kooooochaaaaam!!!!
Darła jej się do ucha.
-Kurwa, Dolores! Puść mnie i się uspokój!
Wydarła się jeszcze głośniej do niej.
-Przepraszam, ale nie mogę! Tak bardzo Ci dziękuję!
-Ale za co?!
-Jak za co? Jeszcze nie widziałaś?
Szybko podeszła do komputera i pokazała go Susannie.
-Patrz! Nie sądziłam, że tak szybko Ci się to uda! Dziękuję!
Susanna spojrzała na tą stronę. Napis "Kolejna rybka schwytana. Ile jeszcze pływa w tym stawie? Barceloński podrywacz znów atakuje", a pod nim zdjęcie całującego się Sancheza z Susanną na stacji benzynowej.
-Jestem z Ciebie naprawdę dumna!
Mówiła cała w euforii brunetka.
-Z czego? Że zepsułam komuś związek? Naprawdę jest się czym chwalić...
Odpowiedziała jej Susanna i zaczęła kierować się w stronę schodów.
-Aha, zapomniałabym, dzisiaj chciałabym już moją zapłatę, jutro wracam do Londynu.
Dopowiedziała i poszła do swojego pokoju.
Dolores stała i nie wiedziała co się stało. Dlaczego ona tak się zachowuje. Może jest chora? Tak, chora na miłość.
***
Zatrzasnęła drzwi za sobą i zaczęła się pakować. Nie chciała być dłużej w tym mieście.  Znowu się na nim zawiodła...
Po chwili wszystkie jej rzeczy były już w torbie. Było ich tylko kilka, więc nie mogło to zająć więcej czasu niż kilka minut.
Była bardzo smutna. Bardzo chciała z kimś porozmawiać. Wiedziała, że na Dolores nie ma co liczyć, tylko by się między nimi pogorszyło, a już jest kiepsko. Wzięła komórkę do ręki. Po chwili jej oczom ukazał się napis "Alexis" i jego zdjęcie. Tak bardzo chciała do niego zadzwonić. Choć przez chwilę znów usłyszeć jego głos... Ale wiedziała, że nie mogła. Wyszła z kontaktów i wpisała numer, który kojarzył jej się najmilej. Wiedziała, że pod ten numer może zadzwonić o każdej porze dnia i nocy. Wiedziała, że osoba, do której należy ten numer, zawsze ją wysłucha...
-/Halo?-/
Usłyszała męski głos po drugiej stronie.
-/Jak miło jest znów Cie usłyszeć...-/
-/Lepiej będzie zobaczyć, kiedy wracasz?-/
-/Już jutro. Nie mogę się już doczekać aż Was zobaczę. Co w domu? Wszyscy żyją?-/
-/Tak, w porządku. W prawdzie Ben rzucił robotę w klubie, ale już pracuje w jakimś sklepie z płytami. U Chrisa i mnie nic się nie zmieniło. Wszystko w jak najlepszym porządku.-/
-/To się cieszę.-/
-/Chociaż jest coś, przez co nie możemy spać...-/

Aż głos jej się załamał. Nie miała pojęcia o co może chodzić. Myślała, że stało się coś poważnego.
-/Co się stało?!-/
-/Bo nie ma przy nas naszej małej siostrzyczki. Tak bardzo nam jej brakuje...-/
-/Oj głupi jesteś Jack! Jutro już się zobaczymy. Przyjedzie któryś z Was po mnie na lotnisko? Samolot mam z Barcelony o trzynastej.-/
-/Ktoś na pewno się zjawi. A w ogóle u Ciebie wszystko w porządku?-/
-/Tak, jest bardzo dobrze. Tylko tęsknie za moimi trzema debilami, a tak to w porządku.-/
-/To szczęśliwej podróży jutro Suss.-/

Rozłączyli się.
Tak bardzo brakowało jej głosu Jack'a. Ta kilku minutowa rozmowa zdziałała więcej niż godzinna z kimkolwiek innym. Zdała sobie sprawę, że Barcelona i Alexis nie dadzą jej tyle szczęścia co Londyn i bracia. Bo w sumie... Alexis zdradził, Dolores, jakby nie było, Laię też zdradził. Z Susanną było by to samo. Woli nie ryzykować, nie chce jeszcze bardziej płakać, nie chce mieć jeszcze bardziej złamanego serca. On nie jest jej pisany, Na pewno znajdzie kogoś lepszego, dojrzalszego i bardziej odpowiedzialnego. Alexis taki nie był. On był szalony, nieprzewidywalny, był po prostu sobą, Alexisem.
***
Leżała na łóżku i z słuchawki w uszach znów o nim myślała. Ten przeklęty facet ciągle był w jej myślach. Czuła, wiedziała, że łatwo o nim nie zapomni, ale chciała spróbować. Oj, będzie ciężko...
-Suss...
Powiedziała Dolores delikatnie otwierając drzwi od pokoju.
-Co się kotku dzieje? Taka smutna byłaś...
Pytała siadając obok blondynki, która wyciągnęła słuchawki z uszu.
 -Chcę już do braci wrócić, tęsknie za nimi...
Odpowiedziała. Za wszelką cenę chciała ukryć to, że czuje coś do Sancheza. To załamałoby Dolores, ona dobrze o tym wiedziała.
-Rozumiem Ci, teraz będzie już to możliwe. Jego związek na pewno się rozpadnie. Mówili już o Waszym pocałunku w wiadomościach sportowych. Laia na pewno już o tym wie.
Mówiła z uśmiechem na twarzy.
-A, zapomniałabym!
Dodała i położyła na łóżku kopertę.
-Cztery tysiące, tak jak obiecałam. Dziękuję Ci raz jeszcze.
Najchętniej w ogóle by tych pieniędzy nie przyjęła. Jaka to przyjemność zarabiać na czyimś nieszczęściu?
Ale, że bardzo ich potrzebowała, wzięła je i schowała do torby.
-Gdybym jeszcze kiedyś potrzebowała Twojej pomocy, mogę na Ciebie liczyć?
-Raczej wątpię, ale kto wie, może znowu będę w potrzebie...
Odpowiedziała jej.
Dolores widziała, że coś jest nie w porządku. Za dobrze znała Susannę, by tego nie zauważyć.
-Wiesz, ja chyba wiem co Ci jest...
Zaczęła.
Blondynka jej nie odpowiedziała, tylko zerknęła na dziewczynę.
-Zakochałaś się w nim.
Powiedziała bez skrępowania.
-Nie, skąd Ci się to wzięło? Nic z tych rzeczy!
Wykręcała się.
-Wiem jak to jest. Patrzysz na niego, te jego czarne, duże oczy, ten promienny uśmiech, zapach jego perfum... To poczucie humoru, to w jaki sposób Cie dotyka... W jaki sposób drażni się z Tobą. Nawet jak jesteś na niego zła, jego jedno słowo, jeden gest a cała złość z Ciebie uchodzi... Te takie na pozór zwykłe rzeczy, ale w jego wykonaniu są wyjątkowe. Ty czujesz się w przy nim wyjątkowa. On robi wszystko byś tak się czuła. Ale to trwa tylko chwilę. Później znudzisz mu się, znajduje sobie nową i znów to samo. Ty odpadasz. Koniec gry. Ty przegrywasz, on wygrywa. Tak jest zawsze.
Zakończyła i wyjrzała przez okno.
-Nie ma co płakać przez takich facetów. Oni nie są nic warci.
Dodała po chwili.
-Dolly, ale to jest silniejsze ode mnie...
Zaczęła Susanna.
-To minie, teraz wydaje Ci się, że go kochasz, że on Ciebie też kocha, ale to tylko złudzenie, uwierz. Nie ma sensu.
Skończyła i spojrzała na przyjaciółkę. Miała całe czerwone oczy pełne łez. To wszystko ją przerosło.
-Suss, skarbie...
Położyła się obok niej i mocno przytuliła.
-Znajdziesz kogoś lepszego. Kogoś kto będzie Cie kochał zawsze, nie tylko przez pierwsze kilka miesięcy. Zobaczysz, będziesz szczęśliwa przy kimś innym.
-Dolly, ja wiem. Ja nie chcę z nim być, ale nie potrafię przestać o nim myśleć...
-Jutro wyjedziesz, za kilka dnia będziesz już coraz mniej o nim myślała, aż w końcu to minie. To zwykłe zauroczenie, nic więcej. Uwierz.
-Dzięki, że przyszłaś do mnie.
Odpowiedziała i mocno przytuliła się do przyjaciółki. Przez tą noc bardzo ją potrzebowała.
-Wiesz, pojadę z Tobą do Londynu.
Zaczęła.
-Chcę zapomnieć o tym wszystkim, zacząć od nowa, może i ja kogoś znajdę...
Nie usłyszała odpowiedzi.
-Może odnowie stare znajomości...
Mówiła, ale ciągle nie usłyszała odpowiedzi.
-Mała, śpisz?
Spytała i spojrzała na przyjaciółkę. Miała zamknięte oczy.
-To dobranoc.
Dodała. Wstając z łóżka spojrzała raz jeszcze na przyjaciółkę, coś jej nie pasowało. Coś było nie tak.
-Suss! Obudź się!
Powiedziała i zaczęła potrząsać przyjaciółką. Zero odzewu.
-Suss! Wstawaj!
Krzyczała. Przyłożyła ucho do jej klatki piersiowej, nie poruszała się. Ona nie oddychała!
Szybko złapała za telefon.
-/Halo? Pogotowie?-/
Krzyczała do słuchawki.

****************************

I przedostatni, a pierwszy w tym roku ^^
Mam nadzieję, że się podoba :)

7 komentarzy:

  1. Dlaczego ona od niego ucieka?
    Dlaczego nie chce dać mu szansy...
    Mogli by spróbować być razem... Widać, że Sanchez tego chce i ona również... Strasznie komplikujesz im życie :(
    I jeszcze to kolejne zasłabnięcie na końcu... Oby wyzdrowiała :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, jest przekonana, boi się, że on ją zdradzi i będzie musiała jeszcze bardziej cierpieć... A tego nie chce, więc nie ryzykuje.
      Tak wiem, zła ja ;c

      Usuń
  2. Już było tak słodko...
    Co jej jest ?!?!? ;o
    No nie wytrzymam do następnego :/...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak bardzo uroczo <3
    A później tak bardzo źle </3
    Weź pozwól im być szczęśliwym :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieszczęśliwa miłość ;/
    Tak bardzo mi z tego powodu przykro...
    Oby im się ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. uuu, boski Sanchez <3
    Oby jeszcze kiedyś się zobaczyli, a nie ona wyjedzie i dupa ;c
    Co jej się stało?!
    Dodawaj szybko nowy :>

    OdpowiedzUsuń